Nasza mało afrykańska przygoda

Nasza mało afrykańska przygoda

Nasza mało afrykańska przygoda

Mauritius to bajka i to bajka szalenie zaskakująca. Lecieliśmy do Afryki, a wylądowaliśmy w Indiach. A właściwie w ich bogatszej wersji. Prawie 70 procent mieszkańców wyspy ma indyjskie korzenie i mimo że ich przodkowie przybyli tu kilka pokoleń temu, wiele kobiet nadal nosi tradycyjne indyjskie stroje, co rusz spotyka się hinduskie świątynie czy kapliczki, budynki wyglądają typowo indyjsko, a restauracje nie tylko serwują indyjskie specjały, ale i często umilają czas klientom bollywodzkimi hitami. Nam nie przeszkadza to zupełnie, bo Indie są nam bardzo bliskie (nie mówiąc już o miłości do indyjskiej kuchni!), a w odróżnieniu od nich, nie ma tu tłumów. Co więcej, nie ma też naganiaczy, namawiaczy i naciągaczy, a jeżeli ktoś zdecyduje się nam jednak coś zaoferować to na „nie, dziękuję” odpowiada „jasne, miłego dnia zatem” i posyła nam uśmiech.

Poza tym, Mauritius to cudowne plaże, soczyście zielona dżungla, wulkaniczne góry i fantastycznie otwarci, pomocni ludzie. Wciąż nie możemy wyjść z zachwytu nad tym miejscem i ze zdziwienia, że dopiero pojawienie się bardzo małego człowieka sprawiło, że po raz pierwszy pomyśleliśmy o tym kierunku, który jest po prostu idealny na wyjazd z dziećmi. Ale o tym już następnym razem, bo teraz czas na zdjęcia – one mówią same za siebie :)

Więcej o samej organizacji wyjazdu znajdziecie tutaj.

Polub stronę
59 komentarzy

Leave a comment

Your email address will not be published.


Post Comment