Samotna mama w podróży

Samotna mama w podróży

Samotna mama w podróży

O tym, że podróżować z dzieckiem można i warto, powiedziano już wiele. Coraz rzadziej dziwi widok rodziców podróżujących z maluchem, nawet w odległe miejsca. Postanowiłam iść o krok dalej i napisać o mamach (niestety, nie udało mi się znaleźć żadnego ojca, co w sumie jest zastanawiające), które wychowują dzieci samotnie i zabierają je na dalekie wyprawy. Jestem przekonana, że zorganizowanie wypadu przy zaangażowaniu dwojga dorosłych jest  łatwiejsze i logistycznie i finansowo. Sama wiem, jak ciężkie chwile zdarzają się czasem w podróży, dlatego jestem pełna podziwu dla kobiet, które radzą sobie z tym w pojedynkę i co więcej, nie traktują tego jako czegoś nadzwyczajnego.

Przedstawiam historie czterech fantastycznych mam, które zdecydowały się zabrać swoje pociechy w podróż. Mam nadzieję, że dotrą one przede wszystkim do rodziców samotnie wychowujących dzieci, którzy przeżywają w tym momencie ciężki czas, a może nawet wątpią w to, że wiele jeszcze dobrych chwil przed nimi. Chciałabym, żeby ten artykuł był dla nich wsparciem i dowodem na to, że niemożliwe może stać się możliwe, więc warto dążyć do spełnienia marzeń. Z kolei dla rodziców, którzy wychowują dzieci we dwoje, a boją się z nimi podróżować, niech będzie tematem do refleksji i wielką porcją otuchy do działania.

3a

Asia znana jako Bestia Peluda z trzyletnią Gajką (somosdos.fotowyprawy.com) obecnie podróżuje przez kraje Ameryki Południowej.

W drodze jesteśmy od maja 2014, czyli od momentu, kiedy Mała zaczęła stawiać swoje pierwsze kroki. Dlaczego czekałam do tej chwili? Ano każda mama, ta w podróży także, musi mieć czasem dwie ręce wolne. Choćby po to, by podnieść plecak i móc go sobie zarzucić na grzbiet. Do tego nosidło i torba – tak jak to było na początku mojego podróżowania.

Było mi trudno, bardzo trudno. Plan nie wypalił, auta w Peru kupić nie mogłam, byłam na krawędzi rezygnacji z całej naszej eskapady, gdy los w postaci Andrzeja Piętowskiego (współzdobywca kanionu Colca) przyszedł mi z pomocą. Przez dwa miesiące, w zamian za wikt i opierunek uczyłam angielskiego w jego szkole na południu Peru. I tam, w trakcie weekendowych wycieczek dla kadry zaczęłam pomału ogarniać, jak to podróżowanie z półtorarocznym szkrabem zorganizować. Szybko przyjęłam wspólne dla wszystkich samotnych mam drugie imię – Improwizacja. Co się dało zaplanować, to się dało, ale bezwładność zdarzeń była duża. Rozwiązywałam problemy w kolejności przychodzącej, nie martwiąc się tymi, co już czyhały za rogiem. I tak, z 21 miesięcznym maluchem ruszyłam na mój pierwszy trek w góry, do ukochanego, znanego mi z mojej pierwszej podróży do Peru, Choquequirao. Wynajęłam konia, kupiłam jedzenie, pożyczyłam namiot i maty.. I ruszyłam z Gajka przez Andy do świętego miasta Inków, by jej opowiedzieć, dlaczego to miejsce jest dla mnie tak ważne.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A było ważne, bo marzenie o powrocie do niego uratowało mi życie. Jakkolwiek to idiotycznie brzmi, z perspektywy czasu wiem, ze to najczystsza prawda. Bo kiedy mój wieloletni partner porzucił nas na 2 tygodnie przed narodzinami Małej, świat dla mnie się skończył. Było w nim jedno, jedyne światełko. Ameryka Południowa, a tam – Choquequirao. Przetrwałam. Nie odebrałam nam życia, choć byłam od tego o włos. Potem dużo płakałam. Ciągle w zasadzie. Najprostsze czynności były męką. Ledwo zwlekałam się z łóżka, usiłując opiekować się tą małą dziewczynką, która przyszła na świat. I nienawidziłam tego mojego nowego świata. Świata samotnego macierzyństwa. Do dziś nie wiem, jakim cudem, będąc w tak złym stanie kupiłam bilety i spakowałam nas w podróż. To wszystko było jak we śnie. Wiedziałam tylko, że muszę uciekać, uciekać z klatki obowiązków i przeraźliwego cierpienia, a raczej – że muszę zabrać tę klatkę ze sobą, jakoś ją oswoić. I zrobić to, co pragnęłam – ruszyć w długą podróż w świat, realizując drugie moje największe marzenie, bo tego pierwszego – o pełnej rodzinie nie zrealizuję już nigdy.

Znajomi podśmiewali się ze mnie – i po co Ty to dziecko włóczysz. I tak nie będzie nic z tego pamiętało. Fakt. Nie będzie. Ale wierzę głęboko, że każdy dzień, każda sytuacja, każdy nowo spotkany człowiek to cegiełki, z których będzie się składał mur jej osobowości. I że to będzie silny mur. Wierzę też, że – gdy życie wymierzy mojej córce kopniaka – nie upadnie tak strasznie jak ja, bo i z mojej siły swoją silę czerpać będzie mogła. Ja tu dochodzę do siebie. Codzienne problemy i 20 kg na plecach leczą moje serce i duszę. Być może jest to proces, który nie skończy się nigdy, ale już lżej się budzić i oddychać. I śmiać się do mojego dziecka szczerze i z serca, a nie krzywic się w wymuszonym grymasie. Wiec codziennie zarzucam te 20 kg na grzbiet i idę przed siebie, na spotkanie nowego dnia, ciesząc się nim jak wariatka :)

A rada na koniec? Nie śmiem dawać rad. To co dobre dla mnie, niekoniecznie będzie dobre dla innych. Jedynie mogę podszepnąć, że wyjście poza strefę komfortu na każdej płaszczyźnie kosztuje wiele, ale przynosi jeszcze więcej. Tak wiec sobie i Wam, kochane mamy, życzę dużo wycieczek poza nasze strefy komfortu. I odwagi, niech się dzieje!

4a

Monika z dziesięcioletnia Sarą (5thousandsteps.com) odwiedziły ponad 30 krajów, w tym: Sri Lankę, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Portugalię, Francję, Serbię, Czarnogórę, Izrael, Palestynę.

Nasze podróże rozpoczęły się w pierwszym miesiącu życia Sary. Moi rodzice mieszkali w odległości 10 godzin pociągiem od naszego miejsca zamieszkania, więc chcąc nie chcąc, byłam zmuszona do samotnych podróży przez całą Polskę, mimo że wtedy jeszcze, teoretycznie, samotną matką nie byłam. Zmieniło się to kilka lat później.

Na naszą pierwszą daleką podróż we dwie wybrałam Brukselę i Amsterdam. Najtrudniejszym okazało się nie pakowanie, nie szukanie noclegu czy odnalezienie się w nowym miejscu, ale przekonanie własnej rodziny, że to, co zamierzam zrobić, wszystkim wyjdzie na dobre…Paradoksalnie, podróżując z dzieckiem, było mi dużo łatwiej – zawsze podkreślam, że to właśnie maluchy przełamują bariery najszybciej. Obcy język? Nie ma problemu: dziecko świetnie odnajdzie się na norweskim placu zabaw, a nawet znajdzie przyjaciół. Jedzenie? Jak najbardziej: wszystko, co jest na twoim talerzu, mamo, na pewno będzie smakować lepiej niż na jego. Spanie? Każda pozycja, w każdym środku lokomocji, byle blisko Ciebie. Spotykani ludzie też nie stanowią problemu, bo widzą w tobie człowieka, a nie chodzący bankomat. Dzięki podróżom moja córka jest niezwykle otwarta na ludzi i na świat. Nie boi się próbować, wie, że efekty nie pojawiają się od razu i czasem trzeba się pomęczyć, aby osiągnąć swój cel. Cieszy się z małych rzeczy: kolorowej muszelki znalezionej na plaży, nieznanego owocu podarowanego przez obcych w autobusie, muzyki granej przez ulicznych artystów. Nauczyła się także tolerancji dla innych kultur, nie szokuje jej odmienny kolor skóry czy sposób ubierania. Radość sprawia jej też możliwość nauki nowego języka, nawet jeśli jest to raptem kilka słów.

5

6

Chcę podkreślić, że samotni rodzice w Polsce są często piętnowani, zwłaszcza matki. Często spotykam się z opiniami typu: „może podróżować, bo pewnie ma wysokie alimenty” lub „to na pewno jej wina, że facet ją zostawił”, a w większości przekonania obcych ludzi są całkowicie błędne. Ściągalność alimentów w tym kraju jest znikoma. Zasiłki? Zapomnij! Ciężko pracujemy na to, co mamy, często brakuje dodatkowej pary rąk do pomocy, ale nie poddajemy się. I tego chyba niektórzy ludzie nie potrafią zrozumieć, jak bardzo w takich sytuacjach jesteśmy zdeterminowane, by realizować marzenia swoje i dziecka. Życie czasem płata figle i tak po prostu dostaje się mocno po… głowie.

Innym rodzicom chciałabym powiedzieć, żeby podążali za swoją intuicją. Jeżeli chcesz podróżować – zrób to! Dziecko ci jedynie pomoże. Dasz sobie radę, staniesz się silniejszym, uwierzysz we własne możliwości. To ty jesteś filarem rodziny, nikt inny: nie twoja mama, babcia, dziadek, ciotka i pani Krysia z warzywniaka! Ty codziennie walczysz o lepsze jutro twojego dziecka, ty sprawdzasz, czy ma zapiętą kurtkę i czy umyło zęby po śniadaniu. Ty czytasz bajki do snu i denerwujesz się, gdy nie rozumie jak tłumaczysz ułamki. To ty martwisz się przecież, jak przeżyjesz z jednej pensji cały miesiąc. Uwierz w siebie, uśmiechnij się do lustra, a wszystko samo przyjdzie z czasem. I przede wszystkim: pogódź się z życiem… nie każdy może mieć tyle szczęścia, co ty.

7

Hania z siedmioletnim Bernardem (dwa-bieguny.blogspot.com) odwiedzili razem około 20 krajów, w tym: Armenię, Ukrainę, Chiny, Indonezję, Singapur, RPA, Mozambik.

Nie boisz się jechać tak sama z dzieckiem? – niemal każda spotkana przeze mnie osoba przed wyprawą do Azji i Afryki zadawała to samo pytanie. I choć wcześniej bardzo dużo podróżowałam z Bernim, to była to nasza pierwsza wspólna tak daleka podróż. Obawy miała też nasza rodzina. A jeśli się coś stanie, to co zrobisz?! Mogą go ukraść, ciebie zgwałcić – wieszczyli zanim jeszcze rozpoczęliśmy naszą podróż przez pół świata. I wyrokowali: Przecież on z tego nic nie zapamięta! Zwykle odpowiadałam, że nie boję się, ale oczywiście odczuwałam lekki strach. Dwa razy w ciągu podróży (na bezdrożach Afryki) nawet wielki strach, ale marzenia gnały mnie naprzód… daleko przed siebie. W czasie naszej podróży przemierzyliśmy Hongkong, Chiny, Malezję, Indonezję, Singapur, RPA, Mozambik, Suazi i wróciliśmy przez Londyn po czterech miesiącach wędrówki. Tylko ja i mój niespełna czteroletni syn – Bernard. Na drugi zarzut mówiący o tym, że mały nic nie zapamięta, mogę odpowiedzieć po fakcie, dopiero teraz. Kiedy zabieram się za pisanie naszych wspomnień z podróży i kiedy sama w głowie odnajduję szczegóły naszej przygody… Berni pamięta podróż i bardzo często, szczególnie w zabawach, do niej wraca. Pewnie z czasem zatrą się w jego pamięci, ale kto powiedział, że zamierzamy przestać dalej razem podróżować? Świat jest ogromny, a my mamy jeszcze wiele marzeń do zrealizowania.

8

9

Z perspektywy czasu wiem, że to, co pognało nas do przodu, to marzenia i ciekawość świata… i to coś, co przydaje się przy podejmowaniu każdej decyzji – ODWAGA. Nam, na szczęście, jej nie zabrakło, a STRACH, nie okazał się na tyle wielki, aby nas zniewolić.

Z resztą co tu dużo gadać, każda mama, która samodzielnie wychowuje swoje dziecko musi mieć znacznie więcej odwagi w konfrontacji z codziennością niż podczas jakiejkolwiek nawet najdalszej wyprawy nawet na… koniec świata.

12a

Agnieszka z czteroletnim Hubertem odwiedzili około 20 krajów, w tym: Czarnogórę, Albanię, Finlandię, Cypr, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Serbię, Oman.

Jestem samotną mamą, którą nie zostałam z wyboru, zaraz po urodzeniu synka. Jeszcze będąc bez dziecka, wspólnie z jego tatą planowaliśmy wiele cudownych podróży razem. Gdy byłam w ciąży, odwiedziliśmy wspólnie m.in. Stany Zjednoczone i Jamajkę. Po tym jak zostałam sama, mój świat się zawalił (tak wtedy myślałam: sama, z niemowlakiem, bez pieniędzy i perspektyw). Sądziłam, że nigdy nie zrealizuję podróżniczych pasji.

Gdy wróciłam do pracy, zaczęłam zarabiać i zbierać pieniądze na pierwszy wyjazd. Najtrudniejsze było uzyskanie zgody na paszport, gdyż ojciec-podróżnik nie chciał się zgodzić na wyjazdy syna, a sprawa w sądzie trwała ponad pół roku. W końcu udało nam się wyjechać w wymarzoną podróż do Czarnogóry (był to wyjazd z biurem podróży). Dodatkowo sami zwiedziliśmy wtedy Chorwację i Albanię. Z perspektywy czasu widzę, że w podróży im dziecko mniejsze, tym jest taniej. Planując podróż, uwzględniam potrzeby nas obojga. Rok temu odwiedziliśmy nawet Świętego Mikołaja mieszkającego w Rovaniemi, gdzie zaczyna się koło podbiegunowe! Podróżujmy różnie: sami, ze znajomymi, z rodziną. Jeździmy na krótkie wyjazdy poza miasto, jak i długie wyprawy. Czasami korzystamy z promocji w biurach podróży, a czasami sama znajduję jakieś okazje. Przemieszczamy się samolotami, pociągami, niejednokrotnie szukamy noclegu, korzystając z Couchsurfingu. W podróży 100% czasu spędzam z moim dzieckiem, razem decydujemy o tym, co zwiedzamy, dużo rozmawiamy. Podróże zbliżają nas do siebie i nadają naszemu życiu barw. Marzymy i staramy się realizować marzenia, nasze kolejne to podróż po Ameryce Południowej.

Innym rodzicom chciałabym powiedzieć, że warto przełamać się i spróbować. Jak ktoś kocha podróże, dziecko nie jest przeszkodą, a lojalnym kompanem.

10

11

PS. Czuję, że powinnam napisać coś podsumowującego, ale przyznam się, że trochę brak mi słów. Od kiedy kilka lat temu, poznałam w pociągu, wracających tak jak ja z gdyńskich Kolosów, Hanię z Bernim, byłam pod ogromnym wrażeniem. Temat matki podróżującej z dzieckiem nie dawał mi spokoju. Spotykam tak wiele samotnie wychowujących dzieci mam, które marzą, żeby z nimi podróżować, ale ogromnie boją boją spróbować. To głównie dla nich powstał ten wpis. Asiu, Haniu, Moniko, Agnieszko – dziękuję Wam ogromnie za współpracę i trzymam mocno kciuki za Was i za Waszą szczęśliwą przyszłość. Jestem przekonana, że Wasze dzieci wyrosną na ludzi o silnych osobowościach i niezwykłej wrażliwości. Jesteście niesamowite, chapeau bas!!

Polub stronę
195 komentarzy
  • Fasola pisze:

    Piękny wpis! Babeczki kochane, jesteście wielkie! No, fantastyczne po prostu!
    Samych dobrych ludzi Wam na drodze życzymy.

  • Anna Korpal pisze:

    you’ve made my day :-)

  • Fantastyczne mamy, świetne dzieci i wspaniałe historie! Wspaniałych przygód Wam życzymy :)

  • Globtroterek pisze:

    Świetny tekst! Wspaniałe mamy i ekstra dzieciaki :)

  • Ola Fasola PG pisze:

    Rewelacja! Babeczki jesteście fantastyczne!

  • radoSHE pisze:

    Cudowne historie. Dzielne Kobiety. I mega inspirujące przesłanie, nie wymagające podsumowania :)
    Dzięki!

  • Baśka Madej pisze:

    Kasia, przeczytałam i wstyd mi za to, co myślałam o podróżach z dzieckiem. Już czaję, że mogą znaczyć więcej niż podróż z ukochanym…Dzięki!

  • Malena pisze:

    Bardzo ciekawy post. Fajnie się czyta o takich odważnych kobietach :) dla których dziecko nie jest zasłona dymną i wieczną wymówką, że teraz to ja już nic nie mogę, bo dziecko. :)

    • Jasne, że nie jest w porządku jak dziecko staje się wymówką od wszystkiego, ale z drugiej strony rozumiem też mamy, ktore pewnych rzeczy się nie podejmują, bo nie czują się na siłach. Sami przecież najlepiej wiemy czego możemy się podjąć, a czego już nie.

  • ~Mario: Może teraz dyskryminuję, ale tylko podróżujący aktywnie z dziećmi mogą zrozumieć jak wielką i wymagającą rzeczą jest podróż w pojedynkę. Kasiu nie znalazłaś ojca samotnie podróżującego bo a) w Polsce nie ma takiego prawa, które oddaje dziecko ojcu (chyba, że matka ewidentnie bije dziecko), druga sprawa to, że kobiety są silniejsze psychicznie od facetów i mniej czasu potrzebują na podjęcie decyzji o wyjeździe.

    • Our little adventures ~Mario, masz dużo racji, ale wiesz, ciągle wierzę, że jeszcze znajdę takiego ojca :)

    • Nie mogę się z Wami zgodzić odnosnie tego, ze w Polsce nie ma takiego prawa oddającego dziecko ojcu! Zdarzają sie takie przypadki. Serio! Chociaż rzeczywiście nie spotkałam jeszcze ojca samotnie wychowującego dziecko i podróżującego ale znam ojców którzy będąc w związku samotnie podróżują ze swoimi pociechami

    • Ale ja nie mówię, że się nie zdarzają :-)

    • masumi pisze:

      A ja znam takiego ojca co sam wychowywał swoje 2 corki majac jeszcze inna trzecia w innym miescie! To mój były mąż`! Sąd przyznał opiekę nad dzieciom tacie który był bezrobotny ale za to mieszkał ze swoimi rodzicami w duzym domu z ogrodem~! Z czego ja -matka dzieci pracowałam na 2 etaty wiecznie nie bylo mnie w domu, weekendy wyjezdzałam nad morze taka praca w tyg pracowałam w gastronomii, a mieszkanie wynajmowałam z kolezanką- samotną matką bo nie stac mnie na samodzielne mieszkanie.DZis moje dzieci sa znow ze mna a ja nadal mam marzenia o podróżach dalekich i bliskich i juz powoli planuje urzeczywisnic je w Nowym Roku:) oczywiscie razem z dziecmi!~:)

    • ja myślę, że już samo sformułowanie „zdarzają się takie przypadki” powinno dać do myślenia

  • justa pisze:

    Ach, ile to trudu i ile radości jednocześnie. Niech moc będzie z Wami mamy podróżniczki :)

  • Godne podziwu! Szczególnie z takim malutkim dzieckiem!

  • Alicja Alis pisze:

    Absolutnie rewelacyjny tekst, zdjęcia i kobiety godne podziwu. Najbardziej podoba mi się fragment zdania jednej z bohaterek: „… wyjście poza strefę komfortu na każdej płaszczyźnie kosztuje wiele, ale przynosi jeszcze więcej.” Dokładnie tak jest. :)

  • Agi pisze:

    buzia się sama cieszy czytając te historie, cudowne kobiety :)

  • Dziewczyny trzymać tak dalej! jesteście super <3

  • To już wiem co ciekawego czeka mnie dzisiejszego popołudnia :-D Nie mogę się doczekać!

  • ola z 8 stóp pisze:

    Świetny tekst, gratuluję odwagi i podziwiam! A co do podróżujących tatów to czytałam kiedyś bloga pewnego taty (chyba Amerykanina), który przez kilka lat podróżował po świecie z adoptowanym synem. Czyli i faceci się zdarzają (choć nazwy bloga w tym momencie nie pomnę).

  • Życzę tym wspaniałym mamom kolejnych super podróży!! Naprawdę genialne kobiety, które udowadniają, że to nie dziecko jest problemem w podróży tylko nasza własna strefa komfortu! Serio poprawiłyście mi humor – wszystkie ! :))

  • Ja tez podziwiam mamy podrozujace samotnie z malymi dziecmi, bo nawet we dwojke nie jest latwo zorganizowac wszystko z maluchem, zwlaszcza trekking, i zwlaszcza, gdy korzysta sie z transportu publicznego (a nie np. wynajmuje samochod).
    Co do pamieci dzieci, to maluchy pamiec maja zadziwiajaca, moj synek bardzo duzo pamieta z naszych podrozy, wiadomo, ze nie zawsze kojarzy miejsce, ale oamieta czego doswiadczyl i swoje emocje zwiazane z dana sytuacja czy miejscem, wiec na pewno nie jest to czas stracony. Pozdrawiam!

  • Cudowny, wzruszający wpis. Też będę podróżować ze swoim dzieckiem.

  • Oszczędnicka pisze:

    Gratulacje dla wszystkich Mam z artykułu. Jesteście wielkie! Dzięki za taki wspaniały przykład, że da się realizować podróżnicze marzenia w każdej sytuacji. Super, super, super!!! :)

  • Tak dobry i wciągający tekst, że nawet nie wiem kiedy zniknął obiad z mojego talerza. Wspaniałe, mądre, odważne kobiety i matki. Podziwiam :)

  • Sebastian pisze:

    Hej,
    Gratuluję odwagi, determinacji i pasji pokazywania świata swoim dzieciom.
    Osobiście nie spotkałem, ale słyszałem o takim Ojcu – wychowuje 2 młodych chłopców, z którymi podróżuje głównie po Polsce i Europie, ale za to jak :) Oglądałem ich galerie na Picassa. Niesamowici!

  • bardzo ciekawy tekst i wielki szacunek dla wszystkich mam :)
    A tutaj historia podróżującego taty:

    http://www.national-geographic.pl/traveler/kierunki/autostop-szczecin-tokio

    Pozdrawiam serdecznia, Ania

  • dec&dec pisze:

    o matko, dziewczyny, jakie Wy jesteście fajne :) kapelusz z głów przed każdą z Was i Waszą odwagą :)

  • Super!! Wielki szacun dla bohaterek i dla Ciebie za
    Ten post!!:)

  • Ania pisze:

    Chylę czoła! Wspaniałe Matki, silne kobiety, cudowni ludzie.

  • sąsiadka pisze:

    Kasiu, wyjątkowy wpis, inspirujące historie. Dzięki!

  • Pracowałam nad nim z nadzieją, że dotrze do kogo trzeba Aniu :))

  • Anna Korpanty pisze:

    a nawet dalej… wyjście poza strefę komfortu oto hasło życia :D

  • Andrzej pisze:

    Cztery bohaterki, tak osobiste historie i masa emocji. Obstawiam, że prace nad tekstem liczone są w setkach maili.
    Dziewczynom gratuluję zacięcia, a Tobie Kasia odwagi w wywołaniu tematu! Brawo!

  • Kasiu jako pierwsza zainicjowałaś temat, który z całą pewnością zainspiruje wiele kobiet, gratuluje dziennikarskiego wyczucia!! :-)

  • monika pisze:

    Fajny artykuł. Podrzucam link o tacie, który z dziećmi podróżował na katamaranie „wyspa szczęśliwych dzieci” https://www.youtube.com/watch?v=uQJesJUAUpE

  • Ewa pisze:

    Super sprawa z tymi podróżami. Tyle, że ja jako samotna matka, mogę sobie pozwolić jedynie na wypady w czasie urlopu. No i dość skromne, bo przecież nasze zarobki są skromne.. Też oczywiście wędrujemy – głownie szlakami górskimi, odwiedzamy ciekawe miejsca, tyle, że w Polsce. No i w standardzie schronisk młodzieżowych. Zwłaszcza, że nas jest 4: ja i moje 3 córki, a wypłata jedna.

    • Sebastian pisze:

      I to jest właśnie super, że mimo to podróżujecie. A to że schroniska, że w czasie urlopu to nieistotne – bo liczy się to, że spędzacie razem czas, poznajecie nowe strony i macie do tego chęć i zapał! Wiadomym jest, że najpierw trzeba zapewnić byt rodzinie, a dopiero później realizować pasje itp.

    • Agnieszka pisze:

      To zapraszam Was w góry!

    • Monika pisze:

      Ewa, a myślisz, że jak my podróżujemy ? Sypiamy pod namiotem, w samochodzie, zdarzyło się na lotnisku, placu zabaw, na budowie, u obcych ludzi z uwagi na korzystanie z couchsurfingu, na plaży, na łące, w hotelu też – ale to akurat był wypad 3pokoleniowy z moją mamą i udało nam się hotel w centrum Lizbony dla 3 osób za 130 pln wynająć. Jeżeli chodzi o koszty, to jest najcięższe, odkładamy niespodziewany dopływa gotówki i każde 5pln jakie znajdzie się w naszym portfelu, czy w moim, czy w Sary…..nasze podróże są bardzo niskobudżetowe, ale są :)
      Nieważne czy lecisz na koniec świata czy idziesz na koniec ulicy, ważne, że pokazujesz córkom, że można, że da się, że nie trzeba mieć milionów aby coś zobaczyć. Uczysz je zaradności i szacunku, a ten przysłowiowy koniec ulicy może dla kogoś być jednocześnie końcem świata. Sara mówi często, że warto wychylić głowę za róg aby później postawić tam stopę i ruszyć zobaczyć co jest za kolejnym zakrętem. Buziaki, jesteś wspaniała :)*

  • anna pisze:

    od niespełna od roku samotnie wychowuję dwójkę dzieci… ten wpis niesie nadzieję… i zapewne każda kobieta, której życie rozpadło się na kawałki… inaczej go interpretuje… brawo dla bohaterek! zainspirowałyście mnie…

    • Anno, nawet nie wiesz jak się cieszę, że trafiłaś na ten wpis! Życzę Ci dużo siły i wierzę, że będzie już tylko lepiej :))

    • Monika pisze:

      Nie mogę pisać za inne dziewczyny, lecz ja przez pół roku nie byłam w stanie zająć się własnym dzieckiem…wszystkie czynności wykonywałam automatycznie, jak robot…dopiero po jakimś czasie, z pomocą przyjaciół, zaczęłam dochodzić do siebie i jakkolwiek głupio i trywialnie to teraz nie zabrzmi: dasz radę. Bo matki to są tak niesamowite osoby, że odepchną się mocno od dna, wyskoczą ponad ziemię i głośno krzykną ‚poradzę sobie’. Nie dla dzieci………dla siebie samej, bo to Ty jesteś najważniejsza. :*

  • Gadulec pisze:

    Piękny post! Aż się wzruszyłam. Trzymam za Was kciuki dziewczyny. Jestem pewna, że Wasze dzieci doceniają to co dla nich robicie.
    Też poznałam Kanadyjkę, która samotnie podróżowała z 2 synami po Azji płd-wsch. Ale tutaj była nieco inna sytuacja, bo mąż nie mógł sobie pozwolić na tak długi urlop (chyba cały rok podróżowała). Oczywiście i tak sporo osób zamęczało ją pytaniami, a chłopcy tęsknili za szkołą, znajomymi i resztą rodziny, ale myślę, że jak będą ciut starsi to podziękują mamie nie raz za to co dla nich zrobiła :)

  • …bo i z mojej siły swoją siłę czerpać będzie mogła ;) Super

  • A ja miałam obawy z 2-miesięcznym dzieckiem sama jechać do dziadków 150 km. :D

  • Matko Zabawko pisze:

    Fantastyczne mamy, fantastyczne dzieci i fantastyczne wyprawy. 3 x F ;)
    P.S. Znam tatę (co prawda żonatego), który już 2 razy był ze swoją córką w Australii. Mama w tym czasie pracowała i nie mogła wziąć wolnego. Dziewczynka jest w wieku mojego Antosia (1,5 roku)

  • Dzięki wielkie za ten wpis! Tak potrzebny i rozgrzewający serducho.

    A dla dziewczyn ogromne wyrazy uznania i podziwu wraz z najlepszymi życzeniami powodzenia w dalszej realizacji Waszych marzeń!

  • Kasia pisze:

    Strasznie strasznie dziękuję za ten wpis! Czytałam z zapartym tchem, przycupnięta w jednej z berneńskich (tak się to odmienia? W czeskim Brnie…) kawiarenek. To między innymi marzenie o tym, żeby mieć dzieci pchnęło mnie obecnie w samotną podróż rowerową (bo jak już będą, to sama nie wiem, co wtedy, a teraz to przynajmniej wiem, co teraz). Strasznie chcę być mamą, strasznie chcę podróżować i w tym wszystkim strasznie się boję! Niezwykły wpis, niezwykłe historie, niezwykłe kobiety! Dziewczyny, jesteście wielkie!! Otworzyłyście sto nowych klapek w mojej głowie! Dziękuję! <3

    • Monika pisze:

      Kasia, macierzyństwo to zawsze strach, nieprzespane noce i wieczne zmęczenie. Jakkolwiek byś nie była na nie przygotowana, Twoje życie odwróci się o 180 stopni i cały plan trafi szlag … tak jak mój plan na rodzinę. Ale nie ma co chować głowy w piasek, bo życie jest zbyt krótkie, a my mamy teraz ogromne możliwości poznawania świata… z dzieckiem jest dużo łatwiej, choć jednocześnie dużo trudniej ;-) Trzymam zatem kciuki za Ciebie i malucha, kiedykolwiek się pojawi.

      • Podpisuję się pod słowami Moniki. Kasiu, ja jestem już mamą i… też się boję. Teraz ewentualnego drugiego macierzyństwa. Mam podobne obawy – czy tym razem ogarnę, czy damy rade nadal podróżować? Ale wiesz, patrzę na historie dziewczyn i myślę, że nie ma rzeczy niemożliwych, że dam radę :))

        • Kasia pisze:

          Monika, Vanilla Island – dziękuję Wam za odpowiedzi!

          Pewnie tak, pewnie obie macie rację! Tylko wiecie, jak się człowiek zamyka we własnej głowie ze strachami i wątpliwościami, to wiadomo, co się dzieje ;) Dlatego w pewnym momencie uświadomiłam sobie, jak strasznie ważne, żeby się otwierać, żeby pytać, próbować – mimo, że to uczucie dyskomfortu jest wielkie! Stąd się odważyłam – na chyba pierwszy w życiu komentarz pod tekstem :))

          Pamiętam, jak bardzo przeżywałam pierwszą ciążę mojej przyjaciółki, niemalże jakbym sama była w ciąży. To w ogóle wywróciło mój świat do góry nogami. Pamiętam, jak odwiedziłam ją w szpitalu, na drugi dzień po porodzie. I obie nie miałyśmy pojęcia, co się z tym dopiero co narodzonym dzieckiem robi..

          Myślę (bo nie wiem) – ale z tego, co widzę i jak obserwuję, że podróżowanie z dzieckiem musi być niezwykłe. Chyba największy strach mam taki, że rzeczywiście będę samotną mamą – samotną z wyboru – w sensie, że zdecyduję się na bycie mamą mimo braku partnera. I strach taki, jak sobie z tym poradzę oczywiście. Dlatego ten tekst taki super ważny dla mnie właśnie!

          No, trochę taki ten mój wpis o wszystkim i o niczym ;)

          Strasznie Ci, jeszcze raz, za ten tekst dziękuję!! <3 Bo teraz pewnie następne kilometry rowerowe będę przemierzała wciąż i nieustająco o nim myśląc! :) A to ważne, żeby mieć o czym myśleć, bo górek coraz więcej, więc zamiast się na górkach skupiać i kląć w myślach, będę myślała o rzeczach istotnych i znaczących, o! :)

          • Kocham Zorro pisze:

            Przypadkiem tu trafiłam – no i proszę, wspomnienie sprzed lat 6 się pojawiło: „Chyba największy strach mam taki, że rzeczywiście będę samotną mamą – samotną z wyboru”. Chciałam cię tylko zapewnić, że ten strach to tylko przed. Potem jak już dziecko / dzieci są, rodzina i znajomi ochłoną, to staje się to normą, strachy są zwykłe codzienne, dokucza jedynie logistyka do ogarnięcia w pojedynkę. A więc głowa do góry, strach ma wielkie oczy :-)
            Jestem samotną mamą z wyboru, mam dwoje dzieci (5 i 2 lata), póki co nasze podróże to „cywilizowana” turystyka (po Polsce i Europie). Znany świat, wciąż jeszcze w strefie komfortu :-) Na taką prawdziwą podróż z otwartym programem, gdzie wszystko jest możliwe, jeszcze się nie odważyłam. Trochę mnie przeraża właśnie ta logistyka w pojedynkę. A może czekam, aż starsze dziecko zmężnieje na tyle, by plecak założyć, a młodsze wyjdzie z pieluch…

    • Agnieszka pisze:

      Dzieci otwierają nowe możliwości! Do głowy przychodzą nowe pomysły. Świat ocenia sie z innej perspektywy. A teraz roczny macierzyński tylko sprzyja podróżowaniu!

  • Girl on Bike pisze:

    Ej, dzięki piękne za ten tekst! Przepiękne te historie, przeczytałam właśnie ze łzami w oczach ze wzruszenia, no.. Dziękuję! Tak bardzo! <3

  • Ciężko posilić się tu o jakikolwiek konstruktywny komentarz. Należałby się tylko aplauz, gromkie brawa – na stojąco. Nawet nie za te samotne podróże, ale za te serca i za siłę, którą mogłyby góry przenosić.

  • Monika pisze:

    Tak jest dokładnie – dziecko w podróży to żadna przeszkoda czy balast a wspaniały kompan! Pomaga przełamać wszelkie bariery i ułatwia zbliżanie się do lokalesów. Patrzenie na świat poprzez oczy naszego synka w czasie podróży, to całkowicie nowa przygoda. Podpisuję się rękami i nogami pod podróżowaniem z dzieciakami.

    • Monika pisze:

      Muszę koniecznie zapamiętać Waszego bloga, spadłaś mi z nieba (i do tego takie piękne imię :P ) :)

    • Bestia Peluda pisze:

      Ja pozwole sobie dolac lyzke dziegciu do tej beczki miodu. Owszem, dziecko zmienia wiele. W zasadzie wszystko. Z mojego doswiadczenia (1,5 roku podrozy po Am.Pol.) wynika, ze owszem, bardzo ogranicza i owszem, wielu rzeczy, ktore kiedys sie robilo – teraz juz sie nie zrobi. Przynajmniej jesli jest sie samotna mama. Przynajmniej jesli chodzi o mnie. Ale ostatecznie najwazniejszejszym jest, ze podroz jes mozliwa, choc zupelnie inna, niz te, ktore byly..

  • Adrianna pisze:

    Dzięki, dzięki za ten post! Mam 21 lat i na razie żadnych planów co do dzieci lub długoterminowego związku, ale wiem, że jak to dziecko i ten partner już będą, to na 100% będziemy podróżować, jeszcze jak bobas będzie mały. Dzięki za pokazanie, że to naprawdę jest możliwe :).

  • Alice pisze:

    Hej, stanę tutaj w obronie mężczyzn, bo znalazłam jeden reportaż właśnie o ojcu podróżującym tylko z synem. Jest to Romek Zańko i reportaż pt. Misia w teczkę opublikowany w książce NG adventure. Gorąco polecam

    • Dzięki Alice! Nie mówię, że tacy nie istnieją, ale mi niestety nie udało się ich odnaleźć. Ważne pytanie: czy Romek jest samotnym ojcem? Wiele osób podróżuje samemu z dziećmi, ale mi zależało na tym, żeby opisać rodziców, którzy dodatkowo sami wychowują dzieci. Dlaczego tak? Ano dlatego, że w takiej sytuacji podróżowanie z dzieckiem jest dla mnie heroicznym wysiłkiem, głównie z powodu konieczności ogarniania wszystkiego samemu oraz braku wsparcia psychicznego i finansowego partnera.

  • Czytam i podziwiam. Te podróże są niesamowite. Wymagają też ogromnej siły.

  • Historynka pisze:

    Czekałam na ten tekst z niecierpliwością. Targały mną sprzeczne uczucia i cały weekend biłam się z myślami, napisać o tym, że jestem samotną mamą? Napisać o swoich doświadczeniach?
    Nie zdecydowałam się na to, pewnie jeszcze długo się nie zdecyduje, bo w mojej głowie to cały czas jest szufladkowanie, etykietka, samotna mama, ta gorsza niż te nie samotne. I jeszcze musi pokonać trudności.
    A jednak ten tekst zrobił pewien wyłom w mojej głowie. Może teraz, moja odpowiedź na pytanie Kasi byłaby inna. Może sama dojrzeję do tego i opublikuję co trzeba, kiedyś , w przyszłości….
    Dziękuję Ci za ten tekst i dziękuję za zmiany w głowie.

    • Historynko, cieszę się ogromnie z Twojego wpisu! Nie mam pojęcia skąd u Ciebie to przekonanie, że moim wpisem szufladkuję (społeczeństwo szufladkuje?) samotne mamy jako gorsze. Samotność mam i sytuacja w której się znalazły nadają ich historiom niezwykłego kontekstu, ale nikt nie uważa ich przecież za gorsze. Wiadomo, że w życiu zdarzają się różne sytuacje i ja osobiście nie czuję potrzeby oceniania nikogo z powodu tego w jakim położeniu życiowym się znalazł. Czy gdybym napisała o niepełnosprawnych podróżnikach to też szufladkowałabym ich jako gorszych z powodu ich choroby? Szkoda, że nie podzieliłaś się ze mną swoją historią, ale widocznie tak miało być, a w końcu – wiele jeszcze wpisów nienapisanych :))

    • Agnieszka pisze:

      Historynko, uważam, że moja historia też nie jest ciekawa. Nie poświęciłam wszystkiego, nie rzuciłam się w podróż, ot po prostu pracuję, samotnie wychowuję dziecko i staram się realizować swoje marzenia. Nie interesują mnie różnice pomiędzy turystą a podróżnikiem – mam to gdzieś – najważniejsza jest podróż. Mogę być wraz z dzieckiem turystką! Czy z biurem podróży czy sama – sam fakt znalezienia destynacji, dotarcia na miejsce, pozwiedzania, pospędzania czasu z dzieckiem jest cudowny.

      A mój tekst o samotnym macierzyństwie i podróżach to był dla mnie comming out. Nie obnoszę się ani z tym, że samotnie wychowuje dziecko, ani z tym że podróżuję. Po prostu żyję, marzę i się staram realizować marzenia :)

      Powodzenia :)

      • Historynka pisze:

        Myślę, ze ten tekst zrobił dużo dobrego, choć nie ukrywam, że podchodziłam do niego bardzo sceptycznie.

      • Agnieszko, bardzo mądrze piszesz! Ciesze się ogromnie, że zdecydowałaś się na ten comming out, bo tak jak pisze Historynka – Twój i pozostałych dziewczyn głos przyniósł bardzo wiele dobrego. I wiesz, może nie zdobywasz Everestu z dzieckiem, ale dla mnie Twoja historia jest niesamowita. Właśnie przez tę normalność i niezwykłość jednocześnie.

        Wielkie dzięki :))

  • Lena pisze:

    Cudowny artykuł! I dziewczyny i ich odwaga. Niesamowita inspiracja dla każdej mamy :)

  • Dzieciakiija pisze:

    Piękny tekst! Przepiękny!!!! Daje tyle siły, odwagi, motywacji do działania. Cudne jesteście babeczki!

  • Dzieciakiija pisze:

    Ten tekst jest jak list miłosny do każdej mamy! List o dużej mocy, mocy do działania. Udostępniam u siebie jeśli pozwolisz :).

  • Kasia, świetny post! Fantastyczne bohaterki, po przeczytaniu od razu człowiek fruwa kilka centymetrów nad ziemią – nie ma rzeczy niemożliwych! Dzięki :)

  • Magda pisze:

    Uwielbiam takie osoby, które biorą życie w swoje ręce i po prostu robią to co kochają! Super i wielki szacun bo choć nie jestem samotną mamą to czasem wyskakuję gdzieś moimi maluchami w pojedynkę i wiem ile to kosztuje mocy i … cierpliwości ;) Nie licząc innych aspektów podróży. Choć raz wyjdźmy po za swoją strefę komfortu … a nigdy już do niej nie powrócimy ;)

  • Alinka pisze:

    Piękny tekst! Taki inspirujący :) Jestem samotną mamą od początku ciąży i wiecie co mnie najbardziej wtedy przytłaczało? To, że nie zrealizuję swoich marzeń. To, że nie wyjadę na wolontariat czy wymianę studencką na koniec świata….To,że mogę zapomnieć o dalekich podróżach… Skończyłam studia, mam pracę,,, Finansowo nie starczy, niestety, na egzotyczną wycieczkę, ale podróżować nam się z synkiem po Polsce udało :) Do znajomych, rodziny, aczkolwiek- niezapomniane chwile! Od dawna chodzi mi po głowie spakowanie walizki i podroż autostopem z nim ” na barana”,,, Wyjazd gdzieś daleko im bardziej samodzielny,,, Zastanawiałam się czy takie mamy istnieją, czy policja mnie nie złapie posądzając o nieodpowiedzialność i szaleństwo,,, Brakowało mi odwagi, ale ten tekst mi jej tylko dodał! Dziękuję ! :)

  • Monika pisze:

    Dzięki dziewczyny za ten wpis :) Miałam wątpliwości, i takie kobiety jak Wy pomagały mi podejmować decyzje o kolejnym wyjedzie. Ja podróżuję z moją córcią od początku jej życia. W drugim miesiącu jej życia musiałam się wyprowadzić z mojego rodzinnego miasta do dalekiego malutkiego miasteczka gdzie byłam właściwie sama. Mój partner i ojciec dziecka jest żołnierzem, którego ciągle nie ma. Więc, nie mogę powiedzieć, że jestem samotną mamą. Ale od tego momentu średnio co 2 tygodnie jeździłam z córką wszędzie gdzie się dało. Po Polsce. Uciekałam przed samotnością, przed koniecznością bycia samą, bo on jest na poligonie/kursie/szkoleniu/misji. Do dziś słyszę : ale dziecko powinno mieć stabilny dom, określony harmonogram itd. Ale wiecie co? o dziwo będąc w ciągłej podróży, trzymam się jej grafiku lepiej, niż nie jedna moja koleżanka będąca w domu cały czas. I powiem coś więcej. Podróżowanie uzależnia. My się obie nudzimy kiedy jesteśmy w jakimś miejscu dłużej niż tydzień. :) Pozdrawiam i odwagi :)

  • Może warto zorganizować jakieś spotkania żeby pogadać, poopowiadać zachęcić, zainspirować matki, które może czują obawy, może zrzucają to na brak czasu, pieniędzy itp. Ja sama chętnie zagłębiłabym się w takie opowieści by może gdzieś wyruszyć w podróż życia…

  • coś bym chciała napisać, pozachwycać się jakoś godnie…ale brak słów. Wspaniałe kobiety <3

  • Izabela Izis pisze:

    Jak dla mnie za mało. Za mało do czytania :) Czy któraś z mam planuje napisać książkę? :)

  • barbara pisze:

    Podziwiam Was Mamy :-)!
    Marze o tym zeby zaczac jezdzic nawet po Polsce i zwiedzac z moimi maluchami,ale boje sie ze nie dam rady…są jeszczs mali ,maja 4 lata i 2,5roku. Jal tylko podosna to ruszamy!!!!!

    • Barbara, ale wiesz jak to mówią: „małe dzieci – mały problem, duże dzieci…” ;)

    • Agnieszka pisze:

      Basia weź dzieciaki i gdzies jedz! Takie małe są super! Szczere, ciekawe świata, można troszkę jeszcze na rękach ponosić jak nie będą dawały rady. Zobaczysz jaka to powinna być dla nich frajda. A jak przegapisz „odpowiedni” moment? My z Hubim wczoraj spontanicznie wyskoczyliśmy w Beskidy. Zrobiliśmy 15 km zdobywając najwyższy szczyt. Młody cały czas przeżywa. Dla takich chwil, radości i wspomnień warto z domu wyjsć:)

  • Marcin Nowak pisze:

    Są w blogosferze nasze teksty fajne, mądre, naiwne, inspirujące, praktyczne, piękne i ważne.

    Ten jest cholernie WAŻNY!

  • Emilka pisze:

    Kurcze… Ale inspiracja i motywacja :) Więcej chyba mówić nie trzeba.

  • maciek_r10 pisze:

    Dzień dobry wszystkim! Jestem pełen podziwu dla tych dziewczyn. Macie ludzie pałera! Ilekroć czytam takie historie to się sam zastanawiam czy też nie powinienem wyjść poza tę strefę komfortu, bo może jeszcze nie jest za późno, może to ostatni moment, żeby się na to zdecydować?
    Co do panów to czytałem nie tak dawno o podróży pana Kazimierza Ludwińskiego, który wyruszył z dwójką dzieci katamaranem o nazwie „Wyspa dzieci szczęśliwych” w wieloletni (jakoś tak 9 lat!) rejs dookoła świata. Kiedy zaczynał podróż, córka Nel miała 6 lat a syn Noe nie miał nawet roku. Jeśli dobrze pamiętam to w początkowym okresie płynęła z nimi matka dzieci lecz później to już tylko tato.
    Pomyślałem wtedy, że trudno chyba lepiej i mądrzej przeżyć własne ojcostwo, że może to jest nasze zasadnicze zadanie, pokazać jak cudowny jest ten świat w tej różnorodności ludów, ich kultur i przyrody (którą powinniśmy szanować bo inaczej zginie)?

    • Maćku, widziałeś Aleksandra Dobę? On przekonał mnie, że nigdy nie jest za późno, żeby opuścić tą strefę komfortu :D
      A Pana Kazimierza można było posłuchać wczoraj w Trójce! http://www.polskieradio.pl/9/1364/Artykul/1540799,Tata-i-dwoje-dzieci-w-9-lat-dookola-swiata Cieszę się ogromnie, że faceci też mają pałera! :))

      • maciek_r10 pisze:

        Aleksander Doba jest klasą sam dla siebie! Już miałem napisać, że podróż samotnej matki z małym dzieckiem a samotna wyprawa starszego pana przez Ocean to dwie różne sprawy, ale przecież nie miałbym racji, bo chodzi przecież o to samo, o realizację tych samych głęboko ukrytych potrzeb ludzkich, ciekawości co tam jest za horyzontem i jak sobie poradzę szukając na to odpowiedzi.

        • Maćku, Twoja odpowiedź… najlepsza :D

          • maciek_r10 pisze:

            Dałoby się, myślę, porównać te podróżujące Polki z małymi dziećmi np. do naszej pierwszej czarnej matki wyruszającej jakieś 200 tys. na północ, ponieważ wędrowanie nam jest pisane i to dosłownie – w kodzie dziedziczenia. Jednakże takie analogie mogą być zwodnicze, bo w tamtych czasach zarówno motywacja do ruszenia w drogę jak i warunki tamtej wędrówki były inne. Wtedy na pewno niosła ona swoje dziecko (tu jest analogia) w jakiejś „chuście” może ze skóry antylopy, chroniona przez męską grupę krewniaczą. Dożyliśmy jednak takich czasów, że matka może w znacznie dalszą podróż wyruszyć sama nie martwiąc się o to, czy będzie tam co upolować ani też czy sama nie stanie się czyimś obiadem. Zastanawiam się też na ile właśnie sam fakt, że to jest samotna kobieta z dzieckiem nie stanowi pewnego rodzaju ochrony, że na widok takiej kobiety w drodze znikają wszelkie uprzedzenia (jeśli były) i człowiek się otwiera, daje to co ma najlepsze?
            Naturalnie, cywilizacja to nie tylko upowszechnienie wiedzy o nas; w Indonezji to mają nawet taką samą flagę i może ktoś tam czytał Conrada, ale też i pewne rzeczy nie takie znów dobre. Ruszając samotnie (czy z dzieckiem) w drogę musimy się przygotować na spotkania, być gotowi zmienić swoje zapatrywania na wiele spraw, przezwyciężyć lęk przed tym co nieznane. Kiedy z kolei prowadzimy życie osiadłe to ulegamy różnym naciskom otoczenia, zanim się wyjdzie na ulicę, trzeba sprawdzić makijaż, poprawić włosy, w ogóle pomyśleć co na siebie włożyć, jakie buty, czy nie np. na wysokim obcasie no i jeszcze martwić się, że się przytyło. Kiedy się mieszka w jednym miejscu to się martwimy, boimy się przybyszów (bo mi zabiorą to co przez całe życie budowałem/-łam) co jeszcze jest podsycane przez telewizję i internet. W dalekim kraju te naciski nie występują, myślę, że nawet w społeczności muzułmańskiej kobieta może mieć rozpuszczone włosy, że ujdzie jej to płazem „bo przyjechała z daleka”. Paradoksalnie więc, to właśnie w podróży samotna matka z dzieckiem może zaznać więcej wolności niż w domu.
            Ciągły ruch i wysiłek wędrówki służy też zdrowiu (co widać na zdjęciach dziewczyn i pana A. Doby). Jeśli ktoś chce schudnąć bez katowania się niebezpiecznymi dietami to daleka podróż wydaje nie tak złą receptą na zbicie nadmiaru kilogramów.

          • maciek_r10 pisze:

            No ta powyżej na pewno najlepsza nie jest, bo może kobiety poddają się tym codziennym rytuałom nie powodu z jakiegoś społecznego nacisku a dlatego, że chcą i robią to z przyjemnością? Cóż ja w ogóle wiem na ten temat? Chętnie bym się teraz wycofał z tej daleko idącej hipotezy, więc te słowa wycofuję ale niech tak już zostaną ku ewentualnej przestrodze.

        • Maćku, w sprawie tego czy sam widok matki z dzieckiem na ręku nie stanowi dla nich pewnej ochrony, myślę że jak najbardziej! Nawet gdy my jeździmy we trójkę z naszym Maleństwem, traktowani jesteśmy inaczej, z jakimś większym zrozumieniem i przychylnością. Zresztą sama jak widzę rodzica z małym dzieckiem to czy jest miejscowym czy turystą, też zawsze mam na względzie to, że może potrzebuje pomocy w przeniesieniu wózka czy w czymkolwiek innym. W końcu jako „osobniki dorosłe” spora część z nas poczuwa się do jakiejś odpowiedzialności za mniejsze, ale i w ogóle słabsze jednostki ;)

          • Bestia Peluda pisze:

            Hahaha, usmialam sie serdecznie przy koncowce wypowiedzi Macka – tak, tak, nosidlo rzezbi matke, jak ostatnio zobaczylam swoje plecy na jednym z kreconych z samwyzwalacza filmikow, sama wymieklam:)))
            Niemniej jednak sa ciemne strony tych 20 kg na plecach – w mom przypadku to ciagle bolace achillesy i kamienie w miejscu ramion.. Mam nadzieje, ze Henio Racheniuk jakos mnie naprawi gdy juz wrocimy, choc moze to byc trudniejsze, niz jego ostatni egzamin specjalizacyjny..

          • maciek_r10 pisze:

            W takim razie mam jeszcze pytanie techniczne. Chodzi o pakowanie się. Co zabieracie ze sobą i w jakiej ilości? Jaki bierzecie plecak (albo może torbę)? Jakiego rodzaju błędu popełniłyście przy przy tym? Czy z jakąś rzeczą rozstałyście się z ulgę po drodze? Macie może jakiś sprawdzony system/zestaw podróżny? Może to zresztą temat na osobną notkę Gospodyni, bo mogą tu paść różne odpowiedzi zależnie od tego do jakiego kraju się wyjeżdża.

            @Bestia Peluda
            Z pewnością powinno się zachować umiar w wysiłku fizycznym, co zapewne w wędrówce po Twoich Andach nie zawsze jest możliwe. Im jestem starszy tym łatwiej mi przychodzi pilnować się pod tym względem. Wcześniej nie zwracałem na to uwagi więc właściwie dopiero teraz uzyskałem dobry kontakt z moim organizmem i „rozumiem” lepiej czego on potrzebuje. Jednakże zasadniczo jestem zwolennikiem tezy, przepraszam za ten truizm, w przypadku kłopotów zdrowotnych żeby się zwracać do specjalistów pod stosownych studiach medycznych.

  • jolasolotrips pisze:

    wspaniały wpis…. pełen wartości życiowych! Podróże z dzieckiem to najwspanialsza rzecz jaka można sobie podarować – wspomnienia, do których potem się wraca….. nie ważne czy dziecko będzie pamiętać czy nie, zawsze coś mu tam w głowie zostanie! Nie ma co marnować życia na „potem”… „potem może czasami nie nadejść i co wtedy? Trzeba korzystać z życia TU i TERAZ! Pozdrawiam i dzięki za fantastyczny wpis!

    • Bestia Peluda pisze:

      Otoz to. Dokladnie tak tez patrze na swiat. Jest tu i teraz. Jutro moze nie nadejsc nigdy.
      Pozdrawiamy wraz z Gajka z drogi, boksujac sie z fejsbukiem o przywrocenie naszego konta..

  • Isabella pisze:

    Bo podróżowanie z dziećmi jest wspaniałe! Z moim 16 miesięcznym synkiem już były góry (nawet narty!), morze, Austria. Daje to tyle radości i dzieci są bezproblemowe.
    Dzięki za ten wpis, aby była motywacja dla wielu innych!

  • Robi wrażenie, podziwiam te kobiety i przyznam, że troszkę zazdroszczę ich dzieciom ;)

  • Ta Pani mnie stresuje ^^

  • Asia Plewa pisze:

    http://ojciecisyn.blox.pl/2016/01/1-Pomysl-prawie-zrealizowany.html To tak tylko a propos uwagi, o trudnosciach w znalezieniu podrozujacych ojcow ;)

  • Oszczędnicka pisze:

    Vanilla Island „trochę dzięki Tobie” Somos dos – migawki z podróży Małej i Dużej został BLOGIEM ROKU!!! (w kategorii podróże :)

  • […] podejście do podróży z dzieckiem, radość i piękne zdjęcia. Trafiłam na bloga Kasi za sprawą krążącego po sieci artykułu o samotnych Mamach podróżujących ze swoimi dzieciakami. (Można powiedzieć, że dzięki niej o Somos […]

  • Kasiu,

    gratulujemy zajęcia wspaniałego, 2. miejsca w rankingu polskich wpisów podróżniczych 2015 roku! :-)

    Zorganizowany przez nas po raz drugi ranking wskazuje najpopularniejsze artykuły polskich blogujących podróżników. Ranking dostępny jest na stronie:

    http://www.national-geographic.pl/blogi/kierunki/top-40-polskich-wpisow-podrozniczych-2015-roku

    Pozdrawiamy :)

    Agnieszka & Szymon

  • Robert pisze:

    Tak … ładnie … pięknie nawet … a ciekawi mnie czy Gaja nie tęskni za swoim tatą …

  • …samotną matką i mimo tego spełniać swoje podróżnicze marzenia? Przeczytajcie historie tych 4 wyjątkowych mam. Podziwiam i się…

  • Ola pisze:

    Bardzo dziękuję. Podnosi na duchu.

  • Agnieszka Włodarska pisze:

    Dziękuję za Wasze historie. Jestem samotną mamą od urodzenia synka czyli już ponad 2,5 roku (od pół roku oficjalnie). Powoli się otrząsam i planuję spełniać marzenia. Od dłuższego czasu szukałam takich inspiracji i jesteście :):) Jeszcze przed ciąża, z mężem dużo podróżowaliśmy, a teraz… odkąd jestem sama i jest synek jestem bardziej ostrożna i pełna obaw, ale tej odwagi przybywa po każdej samodzielnej wyprawie. Do tej pory podróżowaliśmy po Polsce, ale czuję że lada moment wyruszymy dalej. Jeśli któraś samotna mama wzięłaby pod uwagę wyprawę we dwie samotne mamy z pociechami to proszę o kontakt agnesawk@interia.pl , tak myślę że może na początek samotnych wypraw to dobra alternatywa. Pozdrawiam i życzę samych dobrych ludzi na drodze samotnych mam .

  • Daria pisze:

    Naprawdę nie rozumiem dlaczego jesteśmy określane jako „słaba płeć” :) Bardzo inspirujący post, gratuluję :)

  • maleciuszki pisze:

    Cudowny wpis, cudowne zdjęcia. Podziwiam Cię:)

  • Anywhere.to pisze:

    Wow, niesamowite, podziwiam takie odważne kobiety, nic ich nie zatrzyma! :))

  • Tola pisze:

    Pieknie! Ja wlasnie sie wzbieram samotnie z dwojka (2,5 i 5,5). W prawdzie raptem na Malte, ale rozterki dotyczace optymalizacji bagazu nie daja mi spac:) Pozdrawiam i tak trzymac! Swiat zbyt piekny jest,zeby siedziec w domu!

  • Monika pisze:

    Ja co prawda nie samotna mama, ale często podróżująca samotnie. Marzy mi się wyprawa wzdłuż Wisły, np. rowerem, bo w kajaku z trójką dzieci trochę trudno się zmieścić. Po tym artykule to pozostaje tylko rowery porządne kupić :).

  • Podziwiam te kobiety. Ja czasem mam problem, żeby ze swoimi wyjść do parku. Odważne. Bardzo interesujący wpis. Dzięki!

  • Anna Sadownik pisze:

    I to jest kobieta walcząca! Ona się niczego nie boi i jeszcze zabiera dzieci…. podziwiam.

  • Bardzo pozytywny wpis i naprawdę rozgrzewające i dające nadzieje zdjęcia. Super, że tak sobie radzicie i cieszycie się życiem i podróżami. Wow.

  • Bardzo podoba mi się Twój styl. Z dzieciakami to totalny hardcore. Zazdroszczę wypraw i odwagi!

  • […] Samotna mama w podróży – ultrainspirująca relacja z podróży. […]

  • Nelly pisze:

    Ja też trochę podróżowałam z dzieckiem, ale nie aż tak. Podróżowałam zanim miałam dziecko, a potem trochę mieszkałam z nim w Peru. Warunki zupełnie inne, kultura, wszystko. Dobrze obrazuje to książka „Jak zostałam peruwiańską żoną” Mii Słowik https://miaslowik.com/o-ksiazce/

  • Trek Zone pisze:

    Zazdroszczę tylu przygód i przede wszystkim odwagi. Brawo!

  • Adriana pisze:

    swietny wpis i taki wzruszajacy ! sama naleze do grona samodzielnych mam ( nie lubie okreslenia ‚samotna’, gdyz uwazam,ze to słowo odbiera Nasza wewnetrzna moc, a ta jest niesłychanie ogromna! Samodzielna / niezalezna – natomiast, przypominam Nam, jak wielkie i potezne jestesmy ! ) :D
    Równiez jakis czas temu zdecydowałam zaczac podrózowac z moim Joshua – obydwoje to uwielbiamy i zgadzam sie,ze w podróze zblizaja Nas jeszcze bardziej do siebie oraz cementuja Nasza relacje i miłosc jeszcze bardziej! Pozdrawiam i tule Cieplutko, wszystkie niezalezne mamy i ich cudowne skarby <3 <3 <3 Namaste , Adriana i Joshua <3


Leave a comment to Weronika Pietruszka Cancel reply

Your email address will not be published.


Post Comment