O tym, jak piękne i dzikie są Fiordy Zachodnie słyszeliśmy wiele. Nam podobały się niesamowicie, tym bardziej, że przez większość czasu towarzyszyło nam błękitne niebo, słońce w pełni i jedynie delikatny wiatr. Statystyki mówią, że dociera tu około 9% turystów odwiedzających Islandię, więc tłoku raczej nie ma, a i miejscowych nie spotkacie zbyt wielu. Gdy dotarliśmy na nasz kemping w Reykhólar, nastawieni na kolejną, wieczorną kąpiel w cudownym, geotermalnym basenie z widokiem na ocean, zdziwiliśmy się ogromnie: otwarte od 18 do 21. Szczęśliwie załapaliśmy się na ostatnią godzinę. Sympatyczna dziewczyna z recepcji poinformowała nas, że jest jedynym pracownikiem tego obiektu, a od 11 do 18 prowadzi centrum turystyczne, do którego zaprasza nas na poranną kawę. –Za tydzień wyjeżdżam na studia do miasta i nie mam pojęcia kto zajmie się basenem. Wiecie, na Fiordach Zachodnich nie żyje się łatwo. W zimie, z mieszkających tu 150 osób zostaje tylko 5. Wciąż brakuje nam rąk do pracy. Niezwykła dziewczyna w tym niezwykłym miejscu. Wyszła z pracy o 23, dopiero jak skończyła wszystko sprzątać. Surowy klimat i długie dystanse pomiędzy maleńkimi miejscowościami na pewno nie zachęcają do osiedlenia się tu na stałe, ale myślę sobie, że jeśli ktoś szuka niezwykłej przygody, czy pustelni do odnalezienia samego siebie to Fiordy Zachodnie są na to idealnym miejscem, tym bardziej, że pracy tu nie brakuje. Wszyscy zastanawiający się w tym momencie nad jakimś planem B, wiecie gdzie ewentualnie się udać ;)
Polub stronę
Najnowsze komentarze