Najpiękniejsze dla mnie chwile naszych islandzkich wakacji spędziliśmy właśnie tu. Czarnych plaż w pobliżu Viku jest kilka. Ta, tuż za samym centrum miasta, znana jest z widoku na Reynisdrangar – skał, które podobno w rzeczywistości są skamieniałymi trollami. Legenda mówi, że gdy wyciągały one na ląd trójmasztowy statek, zostały zaskoczone przez świt i na zawsze przemienione przez promienie wschodzącego słońca. Żal trochę biedaków, ale trzeba przyznać, że roztaczając wokół swoją magię, cudnie zdobią to miejsce. Drugą najbardziej znaną plażą jest, uznawana za jedną z najpiękniejszych na świecie, Reynisfjara. Znana jest przede wszystkim z pionowych bloków skalnych i zbudowanej z nich jaskini. My najwięcej czasu spędziliśmy jednak tuż obok, na mniejszej i nie tak popularnej plaży Kirkjufjara, z której widok rozciąga się na łuki skalne i cypel Dyrhólaey (warto go odwiedzić dla latarni i niesamowitego krajobrazu). Czarne jak węgiel wybrzeże z zalegającymi na nim bazaltowymi skałami i rozsypanymi między nimi owalnymi, gładkimi kamykami wyglądało dla nas spektakularnie. A gdy jeszcze do tego chmury się rozeszły… coś fantastycznego. Wpatrywanie się we wzburzone fale, stąpając po czarnym piasku złocącym się promieniami zachodzącego słońca, jest moim najcenniejszym wspomnieniem. Muszę się przyznać, że w ogóle mam wielki sentyment do mórz i oceanów. To pewnie dlatego, że mieszkam w górach ;)
Najnowsze komentarze