refleksje

Małe święto

Małe święto

Mam wrażenie, że życie mamy to ciągłe rozdzieranie każdej godziny na dwie, albo i na trzy, jeśli tylko się uda. Bo wieczne trzeba gdzieś zdążyć, coś znaleźć, coś zetrzeć, ugotować, kogoś przewinąć, przytulić, wytrzeć zasmarkany nos, przykleić plasterek, a jednocześnie też rozwijać się, spełniać marzenia, spłacać kredyt, no i jeszcze jakoś możliwie wyglądać. Za dużo tego czasem dla mnie. Nie chcę tego okresu przebiec w amoku, „jakoś przetrwać”, czy przeczekać. Przecież życie jest już, tu i teraz, wcale nie czekając na na moją wymarzoną pracę, skończony remont czy spłacony kredyt.

Życzę Wam Kochane Mamy, żeby każdy Wasz dzień mógł być choć przez chwilę małym świętem, a nie jedynie przetrwaniem, bo sama wiem, że i takie momenty się zdarzają. Żebyście odnalazły radość w swoim tu i teraz, olały to, co w ostatecznym rozrachunku nie liczy się w ogóle, a jak najczęściej mogły pozwolić sobie na luksus marnowania czasu z tymi, których kochacie najbardziej. Z całym tym bajzlem dookoła, tak po prostu. (albo i nie z bajzlem, w końcu przecież można go zostawić w domu i iść na lody, prawda? )

Pięknego Dnia Mamy! :)

Polub stronę
Wiosna

Wiosna

Z niedowierzaniem patrzę przez okno (u nas dzisiaj deszcz ze śniegiem, a jutro nawet sam śnieg!) i czekam na powrót słonecznej wiosny. Od kiedy jesteśmy we czwórkę, czas skurczył się niemiłosiernie, ale chciałabym znaleźć chociaż kilka chwil, żebyśmy mogli się nią jeszcze pozachwycać. Szczególnie, że dla niektórych to ta pierwsza :)

Polub stronę
Bal

Bal

Pierworodny wybiera się na bal przebierańców.

– Krzysiu, z kim będziesz tańczyć?

– z Kubą

– a może z Olą? (sugeruję nieśmiało moją ulubienicę ;) )

– nie, nie lubię małych dziewczyn!

– a lubisz duże?!

– lubię, na przykład ciebie Mamo.

 

Wiele takich chwil Wam życzę, nie tylko na Walentynki  :)

#myboy #ciekawiekiedymuprzejdzie #dlatakichchwilwartobyćmamą

Polub stronę
Przez pół świata. Mama z synem w podróży

Przez pół świata. Mama z synem w podróży

W końcu, po trzech tygodniach walki z chorobami, wszyscy jesteśmy zdrowi :) Oj, nie było lekko.

Myślę sobie, że każda mama miewa takie ciężkie chwile, ale niestety nie każda ma je z kim dzielić, dlatego właśnie tak ogromnie podziwiam mamy, zajmujące się dziećmi w pojedynkę. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak ciężko musi być ogarniać wszystko samej, szczególnie jeśli ma się gorszy dzień, masę pracy, a nawet, gdy jest się chorym.

Jakiś czas temu przedstawiłam na blogu cztery historie takich właśnie niezwykłych mam (www.vanillaisland.pl/samotna-mama-w-podrozy). Wiem, że ich przykład stał się niesamowitym wsparciem dla innych, a teraz cieszę się ogromnie, bo niedługo po pojawieniu się tamtego tekstu, jedna z nich napisała książkę! Jeśli macie obok siebie mamę, której jest ciężko, albo przyszłą mamę, bojącą się macierzyństwa i tego, że z pojawieniem się dziecka, być może wszystkie jej plany i marzenia trzeba będzie odłożyć na później (kto wie czy nie na zawsze), a może nawet mamę też niosącą wszystko samodzielnie na własnych barkach – uważam, że ta publikacja jest dla nich. Hania, zabierając niespełna czteroletniego Berniego w półroczną podróż do Afryki i Azji, dała wiele siły i nadziei. W książce udowadnia, że warto marzyć, ale nie tylko – warto, mimo przeciwności losu, marzenia te realizować i co najważniejsze, budować przy tym szczególną więź ze swoim dzieckiem.

Trzymam właśnie w rękach jeden egzemplarz tej wyjątkowej książki i chętnie oddam go w dobre ręce. W związku z tym szybki konkurs!

JAKIE MACIE SZCZEGÓLNE WSPOMNIENIE Z WASZĄ MAMĄ?

(Moje to wyjścia do cukierni na eklerki :) ) Zwycięży jedna odpowiedź. Konkurs trwa do jutra (7.02) do 20.

Czasem słońce, czasem deszcz

Czasem słońce, czasem deszcz

Kiedyś słyszałam, że gorsza od choroby w podróży jest tylko choroba przed podróżą. Teraz i my coś o tym wiemy :( Tydzień temu odleciał nasz samolot na Mauritius, no i niestety, odleciał bez nas. Na kilka dni przed wylotem, obydwa maluchy dostały grypy, a gdy mały Olek, na godzinę przed wyjazdem na lotnisko, zagorączkował do prawie 40 stopni, zrezygnowaliśmy.

To nie była łatwa decyzja. Tyle z tym wyjazdem wiązaliśmy planów, marzeń, nadziei. Jest mi niesamowicie przykro i nadal bardzo przeżywam tą stratę, ale wiem jednocześnie, że za bardzo wiele możemy być wdzięczni. Słyszałam też, że mimo popełnianych błędów, nie ma porażek. Można przegrać, albo się czegoś nauczyć. My nauczyliśmy się przede wszystkim tego, że co najmniej na tydzień przed wyjazdem nie posyła się dziecka do przedszkola i Wam też baaardzo to odradzamy. Swoją drogą, co za ironia losu, że tak bardzo próbując się ustrzec przed chorobami tropikalnymi, zlekceważyliśmy zagrożenie, które było tuż obok. Dodatkowo, podróżując z dziećmi, warto ubezpieczyć wyjazd. Oj warto.

Nie popełnijcie naszych błędów. A my powoli dochodzimy do siebie i nieśmiało zaczynamy znów marzyć…

Postrzyżyny

Postrzyżyny

Stało się. Ten dzień musiał kiedyś nadejść. Na ten Nowy Rok życzymy Wam przede wszystkim odwagi i otwartości na zmiany, bo myślę sobie, że nie ma co trzymać się kurczowo otaczającej nas rzeczywistości – naszych rzeczy, przyzwyczajeń, osiągnięć, a nawet marzeń, jeżeli w jakiś sposób zatrzymują nas one w miejscu, nie pozwalając przez to iść do przodu i być szczęśliwym. Czasu i przychodzących zmian nie da się zatrzymać, więc chyba warto, zamiast patrzeć wstecz, wykorzystywać jak najlepiej pojawiające się szanse i mieć przy tym jeszcze frajdę.

Wspaniałego, a może nawet przełomowego Nowego Roku! :)

Rogue One

Rogue One

To już dziś. Idziemy :D Pierwszy raz od miesięcy tylko we dwoje ;)

Tatry

Tatry

Właśnie minął się ostatni jesienny weekend. Dla nas wyjątkowy, bo udało nam się po raz pierwszy wyjechać we czwórkę! :) Wszyscy bardzo już czekaliśmy na jakiś, choćby krótki wyjazd, ale plaże z prażącym słońcem odłożyliśmy na razie na później i wybraliśmy się w Tatry. Mały Misiaczek, mimo naszych obaw, czuł się świetnie i śpiąc spokojnie w chuście, przemierzał górskie szlaki. Starszy natomiast wędrował już sam, zadziwiając nas niesamowicie swoją wytrwałością. W ostatnich miesiącach obserwowaliśmy jak odnajduje się w nowej sytuacji, jak bardzo się zmienia, poważnieje. Nagle w naszych oczach przestał być dzidziusiem, za którego, ja w szczególności, go uważałam. Teraz widzę jak wiele już potrafi, ile rozumie, czego udało nam się go nauczyć, a co niestety zawaliliśmy i przede wszystkim, że choć jest jeszcze bardzo małym chłopczykiem, to jednak wiele już za nami.

Instagram

Instagram

Założyłam w końcu konto na Instagramie. Opierałam się długo, bo nie jestem wielbicielką zmian, ale już chyba najwyższy czas dać mu szansę. Od sześciu lat robimy zdjęcia i nazbierało się ich już naprawdę sporo. Z przyjemnością wybieram więc teraz moje ulubione wspomnienia miejsc, ludzi, czy chwil i posyłam je w świat z krótkim komentarzem (za to chyba najbardziej lubię Instagram – choć wiele w mojej rodzinie polonistek,  mam wrażenie 100% genów odpowiedzialnych za lekkie pióro odziedziczyła jednak moja zdolna siostra :)). Całość to dla mnie pewien eksperyment, bo postanowiłam dla odmiany nie zadręczać się szczegółami, na które pewnie mało kto zwraca uwagę, a mnie one zniechęcają do publikowania zdjęć w ogóle. Będzie zatem kolorowo, mozaikowo, niechronologicznie i na pewno nieidealnie, ale mam nadzieję mieć przy tym masę frajdy :) Jeśli ktoś ma zatem ochotę na jeszcze większą porcję naszych zdjęć, zapraszam na nasze konto: www.instagram.com/vanilla.island  Enjoy!

Dwa miesiące

Dwa miesiące

Czytam właśnie, że bycie mamą nie polega wpatrywaniu się z rozczuleniem w uśmiechy różowego bobasa jak z reklamy. Serio? :D No dobra, powiem Wam prawdę – nie dajcie się zwieść tym słodkim oczkom, bo łatwo nie jest, ale widocznie też nie tak źle, skoro coraz intensywniej rozglądamy się za tanimi biletami na jakiś ciepły kraniec świata. W końcu młodszy Misiaczek kończy dziś dwa miesiące, czas się ogarnąć! ;)