Cypr

Protaras, ostatnie chwile na Cyprze

Protaras, ostatnie chwile na Cyprze

Ostatnie dwa dni naszego cypryjskiego wypadu spędziliśmy w Protaras, które jest  jednym z głównych miejsc docelowych dla klientów polskich, i nie tylko, biur podróży. Od razu powiem, że nie jest to miejsce dla backpackersów czy poszukiwaczy przygód. Wybrzeże jest praktycznie całkowicie zabudowane betonowymi osiedlami hoteli i restauracji, ale na szczęście całkiem przyzwoitych architektonicznie i z zachowaniem sensownej odległości od morza, więc nie psuje to przyjemności korzystania z tego w Protaras najlepsze, czyli z fantastycznych plaż i zatoczek. W okolicy na pewno warto wybrać się do Parku Narodowego Cape Greco, który jest odległy od centrum jakieś 10 minut drogi samochodem.  Park znajduje się na półwyspie, gdzie można tam połazić między prześlicznymi, kamienistymi zatoczkami, pooglądać nadmorskie jaskinie, a co najlepsze, dotknąć kawałka niezalanego jeszcze betonem cypryjskiego wybrzeża.

Continue Reading

Polub stronę
Łowcy skarbów

Łowcy skarbów

O ile w moim odczuciu samo Pafos jest zupełnie nieciekawe, o tyle, jeśli już będąc na Cyprze, z jakiegoś powodu tam dotrzecie, polecam wybrać się na spacer wśród Królewskich Grobowców, które są odległe od centrum miasta o tylko kilka minut samochodem. Grobowce królewskie są tylko z nazwy, bo nigdy nie pochowano w nich żadnego króla, a jedynie dobrze urodzonych, wysoko postawionych i przede wszystkim zamożnych mieszkańców wyspy. Dziś nie spoczywa w nich już nikt, a nam całość kojarzyła się raczej z wykutymi w skałach indiańskimi miasteczkami, jakie mieliśmy okazję odwiedzać w Stanach, niż z budzącymi niepokój kryptami.

Continue Reading

Polub stronę
Skała Afrodyty

Skała Afrodyty

Dla niektórych przereklamowane, ale dla mnie, mimo wszystko, jednak jedno z najpiękniejszych miejsc na Cyprze, choć niestety jednocześnie na pewno najbardziej turystyczne. Jedyne zresztą, gdzie momentami otaczały nas tłumy ludzi. Przywiezieni wycieczkowymi autobusami, sporymi grupami przechadzali się po wybrzeżu, żeby zrobić zdjęcia i choć chwilę ucieszyć się widokiem, a potem jechali dalej, robiąc miejsce kolejnym. Nie dziwi mnie to zresztą wcale, bo sceneria jest wyjątkowa, a od Pafos odległa o jedyne 20 minut jazdy samochodem.

Continue Reading

Polub stronę
Góry Troodos

Góry Troodos

Plotki głoszą, że na Cyprze są też góry. Wybraliśmy się w nie na jeden dzień, żeby upewnić się, że istnieją, połazić trochę po szlakach i odwiedzić ukryte w nich maleńkie, kamienne miasteczka oraz klasztory. Tak jak się spodziewaliśmy, krajobrazy były często skaliste i wysuszone na wiór, ale co nas zaskoczyło, w wielu miejscach również fantastycznie zielone, zupełnie jak nasze Beskidy. Przeszliśmy się oczywiście do wodospadu Millomeris, który jest najwyższym wodospadem na Cyprze (jakże to szumnie brzmi, tym bardziej, że w tym wypadku to tylko 15 metrów ;) ). Samochodem można dojechać do parkingu odległego od niego o kilka minut drogi piechotą, ale my zdecydowaliśmy się całe szczęście na dłuższą, niespecjalnie wymagającą, a bardzo przyjemną trasę. Jej początek znajduje się po prawej stronie głównej drogi w miejscowości Platres, jakieś 200 metrów na północ od kościoła Faneromenis. Szlak początkowo schodzi w dolinę, a potem biegnie wzdłuż rzeki i wspina się znów do góry, żeby ostatecznie zejść w dół do wodospadu. Chwilami jest nawet dość stromo, ale trasa przygotowana jest doskonale i szczerze mówiąc, co nadal mnie dziwi, nasze Maleństwo, idąc nią bawiło się lepiej niż na wszystkich odwiedzonych przez nas plażach.

Continue Reading

Kyrenia

Kyrenia

Po dość długim namyśle, postanowiliśmy wybrać się też na północną, podległą Turcji, część Cypru. O ile darzę Turcję i jej mieszkańców bardzo ciepłymi uczuciami, to jednak czuliśmy się nie do końca fajnie, mając świadomość, że północna część wyspy ma podobną historię jak obecnie Krym. Nie mieściło nam się w głowach, gdy Cypryjczycy pytani o przekraczanie granicy z Turcją i możliwości poruszania się po północnej części wyspy, odpowiadali, że mimo najszczerszych chęci nic nam nie doradzą, bo nigdy tam nie byli. Granicę przekroczyliśmy w końcu w Astromeritis (Nikozja byłaby jednak lepszym wyborem!). Nie potrzebowaliśmy wizy, a uśmiechnięci Panowie po obejrzeniu naszych dowodów, choć nie było nikogo poza nami, z niewiadomych przyczyn przetrzymali nas jakąś godzinę, a potem wpuścili. Warto podkreślić, że w jednej z granicznych budek musieliśmy kupić ubezpieczenie na wynajęty samochód (20 euro za 3 dni), bo to zakupione na południu, na północy nie obowiązuje.

Continue Reading

Półwysep Akamas

Półwysep Akamas

Bardzo szybko po przylocie do Pafos zorientowaliśmy się, że to nie jest jedno z tych miast, które jakkolwiek nas zachwyca. Miejsce mało autentyczne, bardzo turystyczne, z masą hoteli, restauracji, deptaków, a co gorsza, z szarymi, wyglądającymi jakby były w trakcie remontu, plażami. Już po pierwszym wieczorze postanowiliśmy poszukać czegoś bardziej wartego uwagi i następnego dnia wybraliśmy się na, odległy o niecałe 50 km, Półwysep Akamas. Ten wypad uświadomił nam jak niewielką wyspą jest Cypr, choć przejechanie tak niedługiego w sumie dystansu, ze względu na wąskie drogi, wiodące w większości przez górki i wioski, zajęło nam prawie półtorej godziny! Zresztą, poza kwestią dróg, widać było, że Cypryjczycy, raczej rajdowcami nie są, więc zrelaksowaliśmy się i dostosowaliśmy do lokalnych prędkości.

Continue Reading

Majówka na Cyprze

Majówka na Cyprze

Pomysł wyjazdu na Cypr pojawił się spontanicznie, oczywiście w związku z tanimi biletami w tym kierunku. Alternatywą była Malta, na której też nigdy wcześniej nie byliśmy i nawet nie myśleliśmy, że moglibyśmy chcieć się tam wybrać, ale ostatecznie terminy lotów na Cypr pasowały nam bardziej. Mimo, że wpisy blogerów podróżujących rodzinnie, którzy byli tam tuż przed nami: Podróże Hani oraz Na koniec mapy, bardzo zachęcały, nie spodziewaliśmy się zbyt wiele i pewnie dlatego spotkało nas tam tyle pozytywnych zaskoczeń, więc jeśli ktoś spyta mnie czy wyjazd na Cypr na majówkę jest dobrym pomysłem, odpowiem, że jak najbardziej!

Continue Reading

Żeby nie schrzanić…

Żeby nie schrzanić…

Kochałam w dzieciństwie takie chwile. Może nie nad niemożliwie błękitnymi cypryjskimi wodami, ale nad Bałtykiem, czy na Mazurach. Oczywiście z rodzicami. Cały rok czekałam na te wspólne wyjazdy. W chwilach jak ta, zastanawiam się na co on będzie czekał, gdy już zacznie marzyć (a może już zaczął?), gdzie zechce się wybrać, gdy dorośnie. Może gdzieś na koniec świata, a może właśnie… nigdzie. A co jeśli uzna, że wszędzie już był, więc nic go teraz nie zaskoczy, nie ucieszy? To nasza rola, żeby zainteresować go światem, pokazać, że jest ciekawszy niż ekran smartfona, a może nawet uchronić go przez znudzeniem i zblazowaniem, które zdarza mi się obserwować u, wydawać by się mogło, najszczęśliwszych ludzi na ziemi. I gdy siedzę tak tuż za nim, przesypując w dłoniach rozgrzany słońcem piasek, nie przestaję myśleć: jak to u licha zrobić?!