Półwysep Akamas
Bardzo szybko po przylocie do Pafos zorientowaliśmy się, że to nie jest jedno z tych miast, które jakkolwiek nas zachwyca. Miejsce mało autentyczne, bardzo turystyczne, z masą hoteli, restauracji, deptaków, a co gorsza, z szarymi, wyglądającymi jakby były w trakcie remontu, plażami. Już po pierwszym wieczorze postanowiliśmy poszukać czegoś bardziej wartego uwagi i następnego dnia wybraliśmy się na, odległy o niecałe 50 km, Półwysep Akamas. Ten wypad uświadomił nam jak niewielką wyspą jest Cypr, choć przejechanie tak niedługiego w sumie dystansu, ze względu na wąskie drogi, wiodące w większości przez górki i wioski, zajęło nam prawie półtorej godziny! Zresztą, poza kwestią dróg, widać było, że Cypryjczycy, raczej rajdowcami nie są, więc zrelaksowaliśmy się i dostosowaliśmy do lokalnych prędkości.
Wybór okazał się doskonały. Na Półwyspie znajduje się park narodowy ze świetnie przygotowanymi szlakami, kamienistymi, ale czystymi plażami, przepiękną wodą oraz mnóstwem ciekawych roślin, wesołych jaszczurek, kolorowych motyli i ptaków, które same pojawiają się na naszej drodze, gdy po prostu włóczymy się po wytyczonymi trasami.
Samochód zostawiliśmy na parkingu przy Łaźni Afrodyty (to chłodne, zacienione mini-jeziorko, wbrew temu czego się spodziewaliśmy, jest bardzo przyjemnym miejscem!) i zeszliśmy na najbliższą plażę. Ja właściwie mogłabym zostać na niej i robić zdjęcia do wieczora, bo było przepięknie, ale zdecydowaliśmy się jeszcze przejść trasą po klifach (czas tak szybko nam minął, że na bardziej górzysty szlak nie było już sensu się wybierać – next time). Spacer był lekki i przyjemny, a same klify i widoki z nich fantastyczne. Każdemu, kto nudzi się w szarym Pafos, polecamy gorąco :)
16 komentarzy