Ruszamy na północ!

Ruszamy na północ!

Ruszamy na północ!

Niedawno wróciliśmy z naszego wakacyjnego wyjazdu. Tym razem zdecydowaliśmy się zmienić kierunek i udaliśmy się na północ, jadąc przez Polskę, Litwę i Łotwę do Estonii. Nie było palm tam i ciepłego oceanu, za to był las, bajeczne jeziorka, łąki, mostki, śliczne, drewniane domki i lodowaty Bałtyk z jego wieloma, zupełnie nieznanymi nam wcześniej, obliczami.

Były również miasta i miasteczka, chociaż wyjątkowo w zdecydowanej mniejszości. Ale, co najbardziej istotne, był namiot, ogniska, noce pod gwiazdami, kajaki, rowery, kąpiele w jeziorkach, bose stópki, piaskowe zamki, niekończące się spacery, kamyczki, patyczki i wszystko to, co powinno być na wakacjach. Przynajmniej ja takie właśnie wakacje pamiętam

Jednej rzeczy tylko często nie było – zasięgu.

 

Dla chłopaków to był wymarzony wyjazd, bo nie dość, że spędzaliśmy cały czas razem to zaraz po przebudzeniu mogli bawić się w lesie, zbierać jagody, jeść śniadanie na słońcu, obserwować mrówki i brudzić się do woli. Nie było pośpiechu, tylko powolne, obozowe życie. Eurotrip w tym kierunku to może nie petarda, ale nam był ogromnie potrzebny. Możliwość wyboru każdego kolejnego miejsca z dnia na dzień, pozwalała nam cieszyć się idealną pogodą. Dodatkowo, podczas gdy przez Europę przetaczały się fale upałów, temperatury były wymarzone. Jedno, co dało nam się we znaki, to odległość – pokonaliśmy ponad 4 tys. kilometrów, co przekłada się na 58 godzin w samochodzie (sic!). Za to ogromnym plusem tej sytuacji było to, że Krzyś i Olek są teraz więksi (mają 6 i 3 lata), więc o ile nie jechaliśmy bardzo długo, to całkiem dobrze się w tym samochodzie bawiliśmy. Co więcej, chłopcy teraz już fajnie dogadują się ze sobą, co było nieocenione w czasie składania/rozkładania obozowiska, które często zabierało jednak sporo czasu. Ale w końcu… szczęśliwi czasu nie liczą, a kto by się spieszył na wakacjach, prawda?

Polub stronę
112 komentarzy

Leave a comment

Your email address will not be published.


Post Comment