zachód słońca

Wakacyjny road trip po Beskidach

Wakacyjny road trip po Beskidach

Nasz główny, wakacyjny wyjazd już za nami, ale nie martwimy się tym wcale, bo przecież mieszkamy w Beskidach i wystarczy, że wsiądziemy w samochód, a już po chwili jesteśmy w jakimś pięknym miejscu czy nawet na górskim szlaku!

W ostatni weekend odwiedziliśmy okoliczne miejscowości: Wisłę, Lipową i Koniaków. Lato, kiedy dzień jest długi, jest idealnym czasem na takie wycieczki. Uwielbiam, gdy droga prowadzi nas sama, a my nie musimy się nigdzie spieszyć i możemy po prostu otworzyć się na to, co wokół, a przede wszystkim cieszyć się wspólnym czasem.

 

Do Wisły wracamy często. Może dlatego, że mamy do niej szczególny sentyment, bo właśnie tam wzięliśmy ślub :) Latem, góry są tu cudownie zielone, łąki pachną polnymi kwiatami, a chłód Wisły, będącej tu jeszcze niewielką rzeką, doceniamy wyjątkowo. Wybraliśmy trasę przez Przełęcz Salmopolską, a zjeżdżając z niej zboczyliśmy z głównej drogi i przejechaliśmy szutrówkami przez pola. Obawialiśmy się trochę jak chłopaki zniosą wertepy, ale niepotrzebnie, bo chłopcy, którzy zdążyli zasnąć zaraz po wyjeździe z domu, nawet się nie obudzili. Dla widoków na dolinę i okoliczne góry, warto było zaryzykować!

 

Postanowiliśmy pojechać do początku rzeki Wisły, czyli do zapory na jeziorze Czerniańskim, gdzie łączą się Biała i Czarna Wisełka oraz odwiedzić Zamek Prezydencki. Nie byłam tam od lat i muszę powiedzieć, że szczególnie drugie miejsce bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Z tarasu Zamku Dolnego, przy którym jest mała kawiarenka, rozciąga się przepiękny widok. Obok znajduje się plac zabaw, hotel dla owadów i multimedialna ławeczkę, na której można posłuchać o ptakach żyjących w Beskidach. Mimo, że była sobota, poza nami spacerowało jeszcze tylko kilka osób. Atmosfera była cudnie wakacyjna i spędziliśmy tu dużo więcej czasu niż początkowo planowaliśmy :)

 

W Lipowej najczęściej odwiedzamy Dolinę Zimnika, chociaż muszę przyznać, że potok Zimnik, nie zachęca do kąpieli, bo bez względu na porę roku, naprawdę zasługuje na swoją nazwę. Krzyś z Olkiem kochają się w nim pluskać, ale ja nie zanurzyłam się w nim jeszcze nigdy. Wejście do kolan jest moim oficjalnym rekordem :D Tym razem zrobiliśmy sobie piknik na łące i spędziliśmy czas na naszej ulubionej ostatnio plenerowej zabawie, czyli na rzucaniu do siebie samolotem, który chłopcy niedawno dostali. Zbliżał się wieczór, więc wiał delikatny wiaterek i loty udawały się idealnie. W miejscu z takim widokiem, czuliśmy się jak na prawdziwym, szybowcowym lotnisku!

 

Na Ochodzitą, w Koniakowie, wybraliśmy się na koniec dnia. Lepszej miejscówki na zachód słońca nie ma w całych Beskidach! Było turlanie się po łące, głaskanie owiec, ciepły wiatr i płonące ogniem niebo. Są takie chwile w życiu, kiedy nic więcej nam nie trzeba, dla mnie to była jedna z nich :) Do domu wróciliśmy, gdy było już zupełnie ciemno. Dzieci przenieśliśmy prosto do ich łóżeczek. Ale co z tego – w końcu są wakacje!

 

Kocham takie weekendowe wypady przed siebie. Teraz, gdy chłopcy są już więksi, naprawdę lubimy jeździć samochodem. Drogę, jeśli jest dłuższa, urozmaicamy sobie słuchaniem bajek, wymyślaniem historii, do której każdy dopowiada swoją część, a przede wszystkim rozmowami. W codziennym pośpiechu niestety często nie ma na nie odpowiedniej przestrzeni, a teraz jest czas, żeby spokojnie odpowiedzieć na setki dziecięcych pytań: skąd zbiorą się małe biedronki, jaki jest najszybszy samochód na świecie i czy kiedyś ludzie zamieszkają na Marsie…

 

Nasza rodzinka niedługo się powiększy i właśnie szukamy samochodu, który pomieści nas wszystkich, więc ucieszyliśmy się bardzo, że w ramach współpracy z Volvo Car Poland, przy okazji ostatniego wypadu, mieliśmy szansę przetestowania hybrydowego Volvo XC40 Recharge i przekonania się jak sprawdza się w naszych górskich warunkach miejski SUV. Podwyższone zawieszenie, tryb jazdy po drogach gruntowych pozwoliły nam na odkrycie nowych, mniej dostępnych miejsc. Z drugiej strony, jest pojazdem hybrydowym plug-in i ma możliwość jazdy jedynie na silniku elektrycznym do 46km, co pozwala na codziennie, miejskie użytkowanie, takie jak dojazd do pracy, podrzucenie dzieci do szkoły i zrobienie zakupów, zupełnie bezemisyjne. Nikt już chyba nie ma wątpliwości jak ważne dla naszych dzieci będzie czy my już teraz zadbamy o naszą planetę, więc taka wszechstronność to dla nas ogromny atut. Tak jak wszystkie pojazdy tej marki, jest to samochód, który szczególny nacisk kładzie na bezpieczeństwo w podróży (ma przeróżne nowoczesne systemy, takie jak pilnowanie pasa ruchu przy wyższych prędkościach, informowanie o mijanych znakach drogowych czy bardzo przydatne na parkingach przy cofaniu – reagowanie na ruch boczny), ale też na komfort jazdy, co jest wyjątkowo istotnie, kiedy jedzie się z maluchami. Zaskoczyła nas ilość dostępnych schowków i duży bagażnik, a chłopaki najbardziej docenili możliwość włączenia klimatyzacji z tyłu (nasz obecny samochód nie ma niestety takiej opcji), co przy obecnych upałach jest na wagę złota. Spodobał nam się również nowoczesny (skandynawski, więc nie mógł się nie spodobać! :D) design i zastosowanie ekologicznych materiałów – wykładzina wnętrza wykonana jest w całości z tworzyw sztucznych uzyskanych z recyklingu! Coraz więcej osób odkrywa jak ważny jest w naszym życiu kontakt z naturą, więc myślę, że to właśnie kwestie dbałości o środowisko będą coraz bardziej decydowały o tym, jak żyjemy i jakie samochody będziemy wybierać.

 

Cudowny weekend za nami, a przed nami jeszcze ogromna część wakacji, więc już myślę o kolejnych, choćby tylko popołudniowych wycieczkach. Czasem wystarczy tylko kilka godzin, żeby naładować baterie, a to tak bardzo potrzebne. I wcale nie trzeba szukać daleko, żeby było pięknie! :)

 

Polub stronę
Wracamy do Tangalle

Wracamy do Tangalle

Podczas gdy w Polsce zaczęła się jesienna szaruga, my wyruszyliśmy szukać słońca w cieplejsze rejony naszej planety i choć tyle jeszcze ciekawych miejsc do odkrycia, zdecydowaliśmy się wrócić na Sri Lankę. Dlaczego? Nigdy wcześniej nie wracaliśmy przecież nigdzie. Ale skoro człowiek wie, że jest gdzieś szczęśliwy i znajduje tam wszystko, czego mu trzeba, to właściwie czemu miałby nie wracać?  :)

Continue Reading

Polub stronę
Pierwsza wyprawa do Azji we czwórkę

Pierwsza wyprawa do Azji we czwórkę

W ostatnie wakacje odwiedziliśmy słoneczną Sri Lankę. Uwielbiamy wyspy, a ponieważ wiele osób polecało nam właśnie Cejlon, wybór nie mógł być inny. Ten malutki kraj zachwycił nas różnorodnością krajobrazów, niesamowitymi (i najczęściej pustymi!) plażami, serdecznością ludzi i pełnymi słońca owocami, które smakowaliśmy każdego dnia, zazwyczaj już od samego rana. Cały wyjazd nie był jednak bajką, bo… sporo chorowaliśmy. Po raz pierwszy tak wiele. Problemy związane z nową florą bakteryjną dopadły nas już pierwszego dnia i chociaż wszystko było świeże i pyszne, przez pierwsze półtorej tygodnia nie było dnia, żeby cała nasza czwórka była zdrowa. Spotkaliśmy się za to z ogromną serdecznością ze strony Lankijczyków, którzy byli  niesamowicie wyrozumiali i pomocni (woda z kokosa zawsze najlepsza przy tego typu problemach!). A co zaskoczyło nas najbardziej – wypisane przez lekarza leki, dostaliśmy w aptece za darmo. Mamy nauczkę na przyszłość, żeby przyjąć jednak szczepionkę wspomagającą układ pokarmowy. Tym razem dostał ją tylko Piotrek i jako jedyny był zdrowy przez cały wyjazd. Przed kolejną wyprawą do Azji, na pewno zainwestujemy w nią wszyscy…

Continue Reading

Polub stronę
Nad brzegami Sekwany

Nad brzegami Sekwany

Po obejrzeniu jednego z moich ulubionych filmów „Przed Zachodem Słońca”, który jest drugą częścią chyba najciekawszej romantycznej trylogii świata, postanowiłam sobie, że jeśli kiedyś będę w Paryżu, to koniecznie na dłuższy moment wybiorę się nad Sekwanę. Marzyłam, żeby prowadząc szalenie intelektualne rozmowy przyglądać się przecinającym ją mostom, pływającym po niej łodziom i ludziom, którzy na co dzień żyją nad jej brzegami. Zresztą, zawsze gdy jestem w mieście przez które płynie coś większego od strumyka, niesamowicie mnie tam ciągnie. Może to dlatego, że mieszkam w górach i czas nad wodą był dla mnie zawsze czasem najlepszym, wyczekanym, bo wakacyjnym, a może mam jakiś specyficzny gen, tak czy inaczej drzemie we mnie wieczna tęsknota do wpatrywania się w wodę. Choćby i miejską. Ta, płynąca przez centrum Paryża – powiedzmy sobie szczerze – na pewno do krystalicznie czystych i pachnących lasem nie należy, ale zupełnie nie przeszkadzało nam to spędzić nad nią całkiem romantycznych chwil.

Przejść się z Najlepszym Na Świecie Kompanem brzegiem Sekwany, pomachać wspólnie nogami nad jej wodą, bez pośpiechu posłuchać ulicznego grajka i patrząc na zachód słońca spróbować paryskich pieczonych kasztanów… to właśnie jest moje szczęście :)

Continue Reading

Czarne plaże Viku

Czarne plaże Viku

Najpiękniejsze dla mnie chwile naszych islandzkich wakacji spędziliśmy właśnie tu. Czarnych plaż w pobliżu Viku jest kilka. Ta, tuż za samym centrum miasta, znana jest z widoku na Reynisdrangar – skał, które podobno w rzeczywistości są skamieniałymi trollami. Legenda mówi, że gdy wyciągały one na ląd trójmasztowy statek, zostały zaskoczone przez świt i na zawsze przemienione przez promienie wschodzącego słońca. Żal trochę biedaków, ale trzeba przyznać, że roztaczając wokół swoją magię, cudnie zdobią to miejsce. Drugą najbardziej znaną plażą jest, uznawana za jedną z najpiękniejszych  na świecie, Reynisfjara. Znana jest przede wszystkim z pionowych bloków skalnych i zbudowanej z nich jaskini. My najwięcej czasu spędziliśmy jednak tuż obok, na mniejszej i nie tak popularnej plaży Kirkjufjara, z której widok rozciąga się na łuki skalne i cypel Dyrhólaey (warto go odwiedzić dla latarni i niesamowitego krajobrazu). Czarne jak węgiel wybrzeże z zalegającymi na nim bazaltowymi skałami i rozsypanymi między nimi owalnymi, gładkimi kamykami wyglądało dla nas spektakularnie. A gdy jeszcze do tego chmury się rozeszły… coś fantastycznego. Wpatrywanie się we wzburzone fale, stąpając po czarnym piasku złocącym się promieniami zachodzącego słońca, jest moim najcenniejszym wspomnieniem. Muszę się przyznać, że w ogóle mam wielki sentyment do mórz i oceanów.  To  pewnie dlatego, że mieszkam w górach ;)

Continue Reading

Dzień 2

Dzień 2

… wcinać kolację grzejąc się w promieniach zachodzącego słońca :)

Wyspy Perhentian: Kecil

Wyspy Perhentian: Kecil

Dziś o tym czy w raju naprawdę jest nudno. Słońce, złoty piasek, wiatr szeleści palmami, fala za falą rozbija się o brzeg… I tak bez przerwy, od rana do wieczora, a w nocy to samo, tylko w wersji z księżycem. Wieje nudą, nie? Oj nie dla nas :D Co prawda nie skaczemy tu na bungee, nie pieczemy w ognisku tarantuli na obiad i nie robimy właściwie nic super fascynującego, ale jesteśmy tu razem i ogromnie nas to cieszy. Czas mija nam na przytulaniu się, łaskotaniu, babraniu w piachu, pluskaniu w wodzie i poznawaniu przeróżnych ludzi robiących mniej więcej to samo. Fajnie mieć czasem taki leniwy dzień, czy nawet kilka. Jesteśmy wdzięczni, że możemy spędzać czas razem, w tej fantastycznej przestrzeni na końcu świata (wspomnienie nie do przecenienia w długie zimowe wieczory) i takiej możliwości życzymy również Wam :)))

Continue Reading

Wyspa Pangkor

Wyspa Pangkor

Najwyższy czas na pokazanie Maleństwu azjatyckiego morza! Na miejsce inicjacji wybieramy niewielką wyspę Pangkor, leżącą na zachodnim wybrzeżu Malezji. Płynąc tam promem zaprzyjaźniamy się z fantastycznym Australijczykiem Danielem, z którym prowadzimy wielogodzinne rozmowy i spędzamy większość czasu. Razem, z ogromnym zdziwieniem, odkrywamy, że Pangkor jest zupełnie niepopularny wśród zachodnich turystów, a i tych malajskich jest tu niewielu. Puste plaże, dzika przyroda i wyśmienite owoce morza, czego więcej moglibyśmy sobie jeszcze życzyć?

Continue Reading